wtorek, 27 października 2015

Rozdział 8.Szokująca wiadomość

 Witam wszystkich bardzo serdecznie,dziś kolejny rozdział..Nie zapomnijcie zostawić po sobie komentarza z opinią.Pozdrawiam.

Moja mama podchodzi do mnie i patrzy na mnie badawczym wzrokiem.
-Po co tu przyjechałaś?-prycham
-Musiałam tu przyjechać kiedy usłyszałam,że uciekłaś,bałam się,że coś ci się stało.
-Jak wyjeżdżałaś bez pożegnania to jakoś się nie bałaś.
-Katniss przepraszam,nie mogłam tutaj zostać.
-Jak to nie mogłaś?!!!-krzyczę na nią.
-Wszystko co tutaj było kojarzyło mi się z twoim ojcem i Prim.Nie mogłam spać całymi nocami,bałam się,że znowu będzie wojna,że stracę i ciebie.
-Wyjeżdżając i zostawiając mnie samą co myślałaś? Że mi będzie lżej?Gdyby nie Peeta nie byłoby mnie tutaj,to była wtedy jedyna osoba na,której mogłam polegać,mogłaś tutaj w ogóle nie przyjeżdżać,zmarnowałaś tylko swój czas!
-Katniss kochanie ja nie widziałam co mam robić,nie mogłam patrzeć na to wszystko.
-A ja mogłam?-z moich policzków zaczynają płynąć ciepłe,słone łzy.
-Przepraszam,nigdy sobie tego nie wybaczę-podchodzi do mnie i mnie przytula.
Z początku niechętnie przytuliłam mamę,dopiero po chwili uświadomiłam sobie jak bardzo mi jej  brakowało.Jestem na nią wściekła za to,że zostawiła mnie samą na pastwę losu ale z drugiej strony ciesze się,że przyjechała i martwiła się o mnie,lecz nie będę tego okazywać,niech wie,że jestem na nią zła.

Odrywam się od mamy i patrzę głęboko w jej niebieskie oczy.Uśmiecha się do mnie,po czym z jej oczu zaczynają płynąć łzy wzruszenia.Staram się również do niej uśmiechnąć ale wychodzi mi to z ogromnym trudem.Spoglądam na stojącego obok okna Peetę,który wpatruje się we mnie.Podchodzę do niego i patrzę w jego piękne błękitne oczy,nie widziałam ich miesiąc a już zdążyłam się za nimi stęsknić.Blondyn uśmiecha się do mnie a ja odwdzięczam mu uśmiech.
-Katniss przepraszam cię za wszystko,jestem potworem wiem,że nigdy mi tego nigdy nie wybaczysz.
Nie mogę wykrztusić z siebie ani jednego słowa,jestem zszokowana całą sytuacją i nie potrafię dobrać odpowiednich słów.
-Peeta przestań....-mówię cicho ale stanowczo.
-Wiem,że mnie nienawidzisz i zapewne nie będziesz ze mną rozmawiać,wiem o tym.Przepraszam.
Błękitnooki patrzy prosto w moje szare oczy oczekując najgorszego,prawdopodobnie myśli,że zaraz go uderzę lub zacznę się po nim wydzierać.Nie robię tego,podchodzę bliżej chłopaka i mocno go przytulam.
-To ja powinnam cię przeprosić-szepcze wprost do ucha blondyna.
Blondyn przytula mnie jeszcze mocniej do siebie po czym spogląda jeszcze raz na mnie nic nie mówiąc.
-Zniszczyłem wszystko co odbudowałem-mówi ledwo słyszalnym głosem.
-Dlatego spróbujemy to powoli odbudować-uśmiecham się do Peety.
-Dziękuję.
-Tak oto więc panna Katniss i pan Peeta nareszcie się pogodzili!Dziękujemy wszystkim za uwagę-mówi przez śmiech Johanna.
Wszyscy patrzymy się na nią ze zdziwieniem

-Przepraszam was wszystkich ale muszę znaleźć Effie-wtrąca Haymitch.
-Idziemy razem z tobą-zwraca się do niego Johanna.
-Nie,wolę załatwić to sam.
-Nie ma mowy pijaku-mówi poirytowana Mason.
-Coś ty powiedziała?
-To co słyszałeś,jedziemy z tobą i koniec.
Haymitch burczy coś pod nosem i pokazuje ręką żebyśmy poszli za nim.
Mama została sama w domu,nie miałam najmniejszej ochoty z nią teraz rozmawiać ani ją ze sobą zabierać.Boli mnie to,że zostawiła mnie samą na tyle miesięcy.Nie jestem w stanie z nią teraz rozmawiać,mogłabym znowu zacząć płakać lub zacząć ją wyzywać jaką to jest okropną matką.
 Całą czwórką idziemy do poduszkowca.Siadam koło Johanna i zapinam pasy bezpieczeństwa.
Przez całą drogę do Kapitolu unikam rozmowy z Peetą.Jestem wściekła na samą siebie za to jak zareagowałam na jego atak,powinnam rzeczywiście poinformować o tym wszystkich a nie uciekać do lasu i chować się razem z Galem w drewnianej chatce przez miesiąc.Jak mogłam być tak głupia i zostawić go z błyszczącymi wspomnieniami.Przecież to nie jest jego wina co zrobił z nim Kapitol.
Po 20 minutach drogi wchodzimy do 40 piętrowego bloku mieszkalnego,w środku panuje istny chaos kolorów.Jest tu ich tak dużo,że całkowicie tracę orientację.Na suficie wisi ogromny 5 metrowy żyrandol z migoczącymi lampkami,które rażą na wszystkich w oczy.Wchodzimy do windy i jedziemy na 9 piętro.
Wychodzimy i kierujemy się do mieszkania matki Effie.Haymitch nerwowo naciska kilka razy dzwonek dopóki nie otworzyła nam starsza kobieta.Ma około 60 lat,na twarzy ma ogromną ilość makijażu,która mogłaby być wykorzystana do wymalowania około 5 osób, kręcone rude włosy sięgają jej do ramion.Ubrana jest w zieloną koszulę do połowy ramion z dużym dekoltem,czarne szerokie spodnie i zielone buty na wysokim obcasie.
-Dzień dobry w czym mogę państwu służyć?
-Dzień dobry czy zastaliśmy może Effie?
-A kto pyta jeśli mogę zapytać?
-Nazywam się Katniss,to jest Johanna,Peeta i Haymitch.
Na dźwięk imienia Haymitch,uśmiech z twarzy starszej kobiety znika natychmiastowo,bierze zamach i trzaska drzwiami.Zdenerwowany Haymitch zaczyna naciskać nerwowo na dzwonek i bić pięścią o drzwi.
Po kilku chwilach kobieta ponownie otwiera nam drzwi po czym rozbija dzbanek na głowie naszego byłego mentora.Oszołomiony kiwa się na wszystkie strony i nie potrafi nic powiedzieć.Idzie kilka kroków do tyłu i opiera się o ścianę by utrzymać równowagę.
-Ałaaaa!Co pani do diabła wyprawia,chce pani mnie zabić?!-warczy Haymitch.
-To co zrobiłeś mojej córce jest niewybaczalne.
-Co takiego?-pyta Johanna.
-Nienawidzę  cię za to co jej zrobiłeś!Jeszcze masz czelność tutaj przyjeżdżać?Wynoś się stąd.
-Ja nic nie zrobiłem Effie,ja chce z nią tylko porozmawiać.
-Wynoście się stąd wszyscy bo wezwę policję!
-Ale panno Trinket- zwraca się do niej Peeta.
-Czy ja mówię niewyraźnie?Wynoście się z mojego domu!
-Mamo-krzyczy zza kobiety Effie.
-Effie,proszę cię ja chcę z tobą tylko porozmawiać.
-Do jasnej cholery ty skończony pijaku wynoś się stąd!-krzyczy na niego wściekła kobieta.
-Mamo proszę,pozwól im wejść to są moi przyjaciele.
- Co takiego?Ty tego skończonego łajdaka nazywasz przyjacielem?
-Mamo proszę uspokój się.
-Rób już jak uważasz,ale jeszcze raz przyjdziesz mi do mojego domu z płaczem to nie ręczę za siebie.
-Effie,co się stało?
-Może najpierw wejdziecie do środka.
 Wchodzimy powoli do domu matki Effie.Na samym środku ogromnego mieszkania stoi kilkumetrowe akwarium w,którym pływa mnóstwo różnych gatunków ryb.Ściany pomieszczenia mienią się różnymi odcieniami koloru brzoskwiniowego na,których wiszą obrazy z panoramą miast.Z lewej strony znajdują się piękne,metalowe,czarne,kręcone schody ze zdobieniami prowadzące na górę. 
Może napijecie się czegoś lub coś zjecie?Mam bardzo dobre ciasto i sok porzeczkowy.
-Z miłą chęcią Effie.
-Już wam przynoszę.
Po chwili wychodzi z kuchni i podaje nam duży kawałek sernika i sok porzeczkowy po czym podchodzi do mnie.
 -Katniss, jak dobrze cię widzieć!-mówi z uśmiechem na twarzy, w między czasie całując mnie w oba policzki.
-Mnie ciebie też-odwzajemniam jej uśmiech.
Siadamy na czarnej skórzanej kanapie.

-Effie?-pyta podenerwowany Haymitch.
-Ty nic nie zrozumiałeś z tej kartki,którą ci napisałam i zostawiłam na stoliku w sypialni?
-Ja..no-jąka się.
Effie wzdycha i bierze głęboki oddech.
-Powiedz w końcu do jasnej cholery-Johanna nie wytrzymuje.

-Jestem w ciąży.
-To już wiem ale z kim?
-Z Haymitchem
Johanna krztusi się sokiem porzeczkowym po czym wypluwa go na śnieżnobiały dywan.Peeta zamiera w bezruchu a ja cicho się śmieję.Naprawdę nie pomyślałabym,że Effie z Haymitchem może być w ciąży.Dawno mnie tak nikt nie zaskoczył i,że Haymitch może być z Effie.
-Johanna ten dywan kosztował majątek!
-A ja omal nie dostałam przez was zawału!Jak to z nim?
-Wiesz jak trudno doprać taki śnieżnobiały dywan?
-Dobra,dobra panno Trinket odkupię ci ten cholerny dywan-mówi z irytacją w głosie.

-Który to miesiąc?-pytam.

-Jestem w trzecim miesiącu ciąży.
 -Gratuluję-mówi ciepło Peeta.
-Ale jak to z nim?-Johanna wybucha śmiechem i spada na podłogę.

-Dziękuję,tak jakoś wyszło.Przepraszam was,że was tak zostawiłam ale bałam się wam to powiedzieć a w szczególności Haymitchowi.A ty panno Mason co wyprawiasz?Nasi sąsiedzi pomyślą,że jesteśmy jakimiś dzikusami.
Mason nie reaguje tylko nadal turla się po podłodze próbując powstrzymać się od śmiechu.
-Dlaczego mi od razu tego nie powiedziałaś?
-Ty myślisz,że to było dla mnie łatwe?Ja też byłam w ogromnym szoku jak się dowiedziałam.
-A ja??Myślisz,że nie jestem w szoku?
-Przepraszam was moi drodzy.Muszę porozmawiać z nim w cztery oczy.
-Dobrze,to poczekamy.
Effie prowadzi Haymitcha do drugiego pokoju.Johanna nie wytrzymuje i idzie za nimi i podgląda ich przez dziurę od klucza.
-Kłócą się teraz.
-Johanna daj im spokój.
-Ciii mi tam,jedzcie ten sernik i nie gadajcie.
Spoglądam na Peete a on na mnie,zaczynamy cicho chichotać.
-Ooo całują się-Johanna naciska klamkę drzwi i wkracza do pokoju.
-Nie mogłam przepuścić takiej okazji-wybucha śmiechem.
-Zwariowałaś?
-Dobra gołąbeczki ale musiałam to zobaczyć,ja lepiej już pójdę.
Dumna Johanna przychodzi do nas i siada na kanapie.Niedługo po niej wracają do nas Effie z Haymitchem,siadają obok nas i dokańczamy jedzenie pysznego ciasta.Następnie Effie informuje nas,że postanowiła wrócić do 12 i zamieszkać razem z Haymitchem.
 Potem wszyscy pomagamy Effie pozbierać ,,kilka'' jej pudeł z butami i ubraniami.Gdy weszłam do jej starego pokoju dostałam oczopląsu.Po całym pomieszczeniu walają się buty we wszystkich możliwych wzorach i kolorach.Nigdy w życiu nie widziałam,żeby jedna osoba miała ich aż tyle. Zabieramy większość pudeł i wnosimy je do poduszkowca i lecimy z powrotem do dwunastki.
Kieruję się prosto do swojego domu,nie obracam się za siebie,ponieważ wiem,że Peeta cały czas na mnie patrzy,wiem,że czeka na mnie,żebym z nim porozmawiała ale czeka mnie jeszcze poważna rozmowa z moją mamą.Postaram się szybko z nią porozmawiać a potem zajrzę do Peety. 
  Wchodzę cicho do swojego domu.Ściągam kurtkę i kładę ją na wieszaku następnie ściągam zaśnieżone buty i kładę je równo obok kaloryfera.Wchodzę do kuchni i widzę mamę przeglądającą gazetę.
-Cześć kochanie.
-Cześć.
-Jesteś może głodna?Zrobiłam gulasz,wyszedł mi całkiem nieźle.
-Nie dziękuję nie jestem głodna.
-Ależ nalegam,żebyś coś zjadła.
-Mamo przestań,nie jestem głodna.Lepiej mi powiedz co spowodowało twój przyjazd.
-Musiałam się z tobą zobaczyć.Kiedy Haymitch zadzwonił do mnie i powiedział,że zaginęłaś rzuciłam wszystko i przyjechałam tutaj.
-Dopiero teraz zaczęło ci na mnie zależeć?
-Kochanie,jesteś moją córką,nigdy nie przestanie mi na tobie zależeć.Kocham cię najmocniej na świecie.
-To dlaczego wyjechałaś i zostawiłaś mnie tu samą?!-krzyczę.
-Myślałam,że nie chcesz mnie widzieć,praktycznie ze sobą nie rozmawiałyśmy.Wydawało mi się to wtedy najlepszym rozwiązaniem.
-To się myliłaś,brakowało mi ciebie.A ty miałaś mnie gdzieś przez tyle miesięcy.Dopiero teraz obudziło się w tobie sumienie?Co z ciebie za matka.
Z policzków mamy zaczynają płynąć strumienie łez,których nie chce w żaden sposób zamaskować.
- Przepraszam kochanie.
-Zwykłe przepraszam nie wystarczy mamo,nie rozumiesz,że przez ten cały czas mi ciebie brakowało?Zostałam całkowicie sama a ty pojechałaś bez słowa pożegnania.
-Nie wiedziałam co robić.Nie mogłam tutaj zostać.
-A ty co myślisz,że ja mogłam?-krzyczę na nią.
-Katniss ja tak bardzo cię przepraszam,wybacz mi.
-Przepraszam nic nie zmieni!-krzyczę.
W mojej głowie rodzi się coś na kształt współczucia.Nadal jestem zła na nią,że zostawiła mnie tutaj całkiem samą ale z jednej strony jest mi jej trochę jej teraz żal i cieszę się,że zrozumiała swój błąd i przyjechała tutaj.Musiałam jej wszystko powiedzieć co czuję,ponieważ bym nie wytrzymała dusząc to wszystko w sobie.Mam nadzieję,że nasze relacje będą teraz lepsze i nie zostawi mnie po raz kolejny samą.Po raz kolejny odzyskałam dawną matkę.  
-Cieszę się,że przyjechałaś.
-Co?-ociera łzy z policzków.
-Cieszę się,że przyjechałaś-powtarzam wyraźnie.
Mama wstaje z krzesła i mnie przytula.Obejmuję ją rękami i przytulam się do niej mocno.
-Kocham cię mamo.
-Ja ciebie też kochanie.
Proszę mamę o nałożenie gulaszu do miski,ona odpowiada mi szczerym uśmiechem i robi to o co ją proszę.
Kiedy  kończę jeść gulasz dziękuję mamie za dobry obiad i za to,że postanowiła przyjechać.Później idę na górę zmienić ubranie i wziąć prysznic.Przez cały czas myślę co mogłabym powiedzieć Peecie.Jak bardzo go przepraszam za swoje zachowanie i jaka jestem zła na siebie za to,że go zostawiłam.Nie potrafię wymyślić sensownego wytłumaczenia ale postanawiam,że jeszcze dzisiaj pójdę do jego domu.Gdy już się umyłam i ubrałam schodzę z powrotem na dół,ubieram kurtkę i buty i udaję się prosto do domu Peety.
Przechodzę kilka metrów przez zaśnieżoną drogę i już jestem przed domem blondyna.Wchodzę po schodach i kilka razy naciskam na dzwonek. 

  




10 komentarzy:

  1. Hejka! Wybacz, że dopiero komentuję, ale... no wiesz... szkoła zaczęła się już na dobre i razem z wolontariatem zajmuje mi prawie cały czas wolny :(

    Rozdział bardzo fajny! Dobrze, że matka Katniss wreszcie zainteresowała się córką i postanowiła przyjechać do Dwunastki. Szkoda tylko, że tak późno o tym pomyślała...
    Cieszę się, że Katniss idzie porozmawiać z Peetą, mam nadzieję, że to im pomoże :)
    No i jeszcze... tak myślałam... po prostu to czułam... Haymitch i Effie! :)

    Życzę Ci duuuużo weny i zapraszam do siebie (dziś wstawię kolejny rozdział... ale jak już wspominałam... szkoła mnie pochłania, więc nie wiem o której godzinie):
    http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstawiłam dziś nowy rozdział, zapraszam:
      http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/2015/10/rozdzia-88-to-ja.html

      Usuń
    2. Wstawiłam wczoraj kolejny rozdział... jejku ile ja ich wstawiam... no nic... zapraszam:
      http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/2015/11/rozdzia-89-chcesz-wiedziec.html

      Usuń
  2. Hej, hej, hej :*! No fajny ten rozdział :D To z Effie i Haymitchem SZOK XDDD No nie spodziewałam się xD Fajnie że wróciła mama Katniss :D No i że Katniss i Peeta się pogodzili :D Miałaś rację naprawdę się dużo dzieje ;) Pozdrawiam i czekam na obiecany dedyk ;) W.P

    OdpowiedzUsuń