sobota, 3 września 2016

Rozdział 18.

Kolejny rozdział.Jak zawsze zapraszam do czytania i komentowania,a przede wszystkim komentowania,ponieważ wiecie wasze opinie są dla mnie bardzo ważne.Pozdrawiam was gorąco :).

Przewracam się z boku na bok. Ta bezczynność i niemoc doprowadza mnie do szału. Znowu zaczynam płakać. Tym razem jednak ciszej.

Potrzebuję kilkunastu minut, by dojść do siebie. O ile dojście do siebie oznacza przejście płaczu i histerii w głęboki szloch. Na razie nie mogę liczyć na nic lepszego. Nakrywam się kołdrą i wtulam twarz w poduszkę. Ze złością próbuję zasnąć,lecz nie jest mi to dane,słyszę pukanie do drzwi.

Ocieram łzy z policzków, podpieram się rękoma i delikatnie podnoszę się z łóżka.

Anie wchodzi do pokoju z tacką kanapek i gorącą herbatą,kładzie je na stoliku nocnym, po czym siada obok mnie na łóżku.

-Katniss,proszę powiedz mi co się stało-gładzi mnie ręką po ramieniu.

Przez dłuższą chwilę milczę,staram się nad sobą zapanować, aby nie wybuchnąć płaczem i nie popaść w kolejną histerię.

-Peeta- zacinam się-on mnie zdradził-dokańczam po chwili.

-Peeta? Przecież to niemożliwe Katniss.

-Możliwe!-podnoszę na nią głos.

-Widziałam ich jak tulą się do siebie nadzy na łóżku-szlocham.

-Katniss tak mi przykro-wzdycha.

-Mi też jest przykro-mówię przez łzy.

Po chwili ciszy spoglądam na Annie.

-Mogę pobyć sama?-ocieram łzy.

-Oczywiście,gdybyś czegoś potrzebowała, to mnie zawołaj.

Nie odzywam się ,tylko nakrywam się kołdrą i odwracam się od niej.

Anie wychodzi z pomieszczenia,a ja zamykam powieki, starając się zasnąć.

Sen nie jest mi dany, dzisiejszy dzień jest bardzo słoneczny i denerwuje mnie jak nigdy wcześniej.

Powoli podnoszę się z łóżka i zasuwam rolety powodując,że w pokoju jest ciemno jak w nocy.

Ponownie kładę się na łóżku i nakrywam się kołdrą, zamykam oczy i oczekuję na sen.

Katniss!-rozlega się krzyk, tak głośny, że prawie rozdziera mi bębenki. Rozpoznałabym go na końcu świata. W jednej chwili Peeta podbiega do mnie i unosi do góry, przytula mnie do siebie i całuje w policzek. Patrzy na mnie swoimi pięknymi błękitnymi tęczówkami,w których się zakochałam. Delikatnie przejeżdża dłonią po moim policzku,co powoduje,że przez moje ciało przechodzi dreszcz.

Powoli zbliża swoje usta do moich,wtedy dostrzegam,że coś jest nie tak.

Jego piękne błękitne oczy zmieniają kolor na brązowy,na jego ciele zaczyna pojawiać się sierść,z jego palców zaczynają wyrastać paznokcie jak u wilka.

Oddalam się od niego, opieram się plecami o zieloną ścianę.Z mojego chłopca z chlebem nie pozostało nic, kompletnie nic.Teraz jest ohydnym zmiechem patrzącym na mnie z nienawiścią.Przymierza się do ataku, zbliża się do mnie, głośno sapiąc.

-Peeta-mówię przerażona.



Podchodzi coraz bliżej.

-Peeta,ty nie jesteś zmiechem.

Nie reaguje ,tylko rzuca się na mnie z zębami.Zdziera moją skórę swoimi ogromnymi pazurami,zęby zaciska na mojej szyi.

Czuję jak ciepła krew, leje się strumieniami po moim ciele.

Budzę się z wrzaskiem,pot oblewa całe moje ciało,nie potrafię opanować drgawek. Odgarniam drżącymi rękami włosy, które przykleiły się do mojego czoła. Rozglądam się po ciemnym pokoju,przez dłuższą chwilę siedzę na miękkim materacu ,wpatrując się w przestrzeń, próbując się uspokoić.
-To był tylko sen Katniss- mówię cicho.

-To nie sen,Peeta jest zmiechem- mówię sama do siebie.

piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 17.

Zapraszam do czytania i komentowania.

Idę na górę z Gale'm i przeszukujemy po kolei wszystkie pomieszczenia.

Kiedy wchodzimy do sypialni Gale'a i Judy dostaję szoku.Na środku ich łóżka leży nagi Peeta trzymający nagą Judy w objęciach.Wszystkie ich ubrania leżą porozrzucane po całym pokoju ,a wino,które wczoraj piliśmy leży rozlane na śnieżnobiałym dywanie.

Kątem oka dostrzegam na twarzy Gale'a ból taki jak wtedy gdy zobaczył na własne oczy resztki naszego dystryktu po bombardowaniu.

Stoję w miejscu razem z Galem,przez chwilę nie wiem co mam zrobić i co powiedzieć czy zacząć płakać czy krzyczeć.

Po chwili namysłu zaczynam krzyczeć.

Uderzam blondyna prosto w twarz,jest on tak zdezorientowany,że zamiera w bezruchu.Rozgląda się nerwowo po pokoju,patrzy na nas z przerażeniem,a potem patrzy na nagą Judy.

-Nienawidzę cię-mówię przez łzy.

Wybiegam z domu, płacząc.Biegnę prosto na stację,kiedy już tam dobiegam ,nie zważając na innych ludzi, wbiegam do przedziału i z hukiem siadam na siedzeniu.Słone łzy spływają mi po policzku.Wpadają do gardła,dławię się nimi.Postanawiam się położyć,a kiedy już to robię ,słyszę jak dwie kobiety ,wymawiają moje imię, oraz pytają się wzajemnie, dlaczego płaczę.

Obracam się do nich plecami,kładę dłonie pod głowę,po czym próbuję zasnąć.

Budzę się, kiedy ktoś szarpie mnie ,wymawiając głośno moje imię. Niechętnie otwieram oczy i dostrzegam konduktora.Siwy mężczyzna w niebieskim mundurze z dość sporym zarostem na twarzy.

-Panno Everdeen,jesteśmy w dystrykcie 4-klepie mnie po ramieniu.

-W dystrykcie 4?-gwałtownie podnoszę się z siedzenia i wybiegam z pociągu.

Przeciskam się przez tłum ludzi, aby następnie zbiec po schodach i zatrzymać się przed ogromną mapą dystryktu 4.Przez chwilę zastanawiam się co robić,gdzie pójść,jak sobie poradzę,aż nagle w mojej głowie pojawia się jedno imię,Anie.

Próbuję dostrzec ulicę na,której mieszka Anie, lecz moje spuchnięte od płaczu oczy mi na to nie pozwalają.Podchodzę do jakiegoś mężczyzny i wypytuję go o dokładny adres Anie.

Mężczyzna jest wysokim,muskularnym brunetem o zielonych oczach i pięknym,szczerym uśmiechu.

-Musi pani skręcić tam za murem w lewo,a potem skręcić w prawo przy tamtym sklepie,tam pani zobaczy błękitny dom z czarnym dachem.

-Dziękuję-odpowiadam cicho.

-Wszystko w porządku?

-Tak-kłamię i odchodzę.

Idę drogą wskazaną przez bruneta, zatrzymuję się przed domem Anie, przyglądając się mu.

Dom jest średniej wielkości,ma wielkie białe okna,białe drzwi wejściowe,duży taras, na którym znajduje się wiele kwiatów oraz balkon na,którym znajduje się pleciony fotel na łańcuchach.

Idę w stronę drzwi wejściowych,przez chwilę zastanawiam się, czy zapukać do drzwi.Anie pewnie ma ważniejsze sprawy na głowie niż moje złamane serce,po co ja tu w ogóle przyszłam,myślę.

Już mam odchodzić od drzwi,kiedy słyszę dźwięk przekręcanego klucza.

Drzwi się otwierają i widzę w nich Anie,trzymającą Nathaniela na rękach.

-Co się stało?-zamiera w bezruchu.

-Peeta- odpowiadam cicho.

-Wejdź do środka-przepuszcza mnie przez drzwi.

Wchodzę na ganek,ściągam buty,a następnie podnoszę wzrok na półkę.Dostrzegam zdjęcie uśmiechniętego Finnicka,w głowie pojawia mi się obraz jego rozszarpywanego ciała przez zmiechy, czuję jak łzy spływają mi po policzkach..

środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział 16.


Nie było mnie strasznie długo,tak wiem.Musicie mi to wybaczyć.Szczerze to nie miałam pomysłu jak rozwinąć ten wątek.Wiem,że opisy są bardzo krótkie,a wypowiedzi nie są tak rozbudowane, jakbym chciała....

Postaram się to naprawić w następnym rozdziale.

Dasz sobie radę Katniss,dasz radę-mówię w myślach.

Chwytam go mocno i już po chwili jedziemy ulicami naszego dystryktu.Staram się nie myśleć o tym, jak niebezpieczna jest jazda na tym pojeździe,a na dodatek z osobą,która dostała go dosłownie kilka godzin temu.

Z czasem mimowolne drganie moich dłoni ustaje, rozluźniam uścisk dając Peecie swobodnie oddychać.

Po jakimś czasie delikatnie otwieram powieki,aby móc spojrzeć na drogę,teraz widzę z jak dużą szybkością jedziemy,mijamy kolejne domy oddalając się od naszego,a ja coraz lepiej zaczynam się czuć u boku Peety na motocyklu.

-Jak się czujesz?

-Teraz o niebo lepiej.

-Jeśli chcesz ,to możemy zawrócić i jechać z powrotem do domu.

-Przejedźmy się jeszcze kawałek.

-Z miłą chęcią.

Jedziemy jeszcze kilka kilometrów, po czym zatrzymujemy się,aby siąść na drewnianej ,starej ławce i móc popatrzeć na piękne rozgwieżdżone niebo.Blondyn obejmuje mnie ramieniem, po czym opowiada mi i pokazuje na niebie konstelacje gwiazd,co bardzo mnie zaciekawia.

Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co pokazują gwiazdy, jakoś nigdy nie miałam ochoty na to co one pokazują lub nadzwyczajnej nie miałam na to czasu,a teraz dzięki Peecie prawdopodobnie znalazłam nowe ciekawe zajęcie.

Kiedy zmieniamy kierunek i wracamy do domu ,jakaś część mnie nie chce jechać w tamtą stronę.Chcę, aby Peeta zawrócił.Nie sądziłam,że jazda na motocyklu może być aż tak przyjemna, najwidoczniej się pomyliłam.

Budzę się rano i słyszę dzwonek do drzwi.Wstaję z łóżka,zakładam szlafrok i prędko idę na dół.Przekręcam delikatnie klucz i otwieram drzwi.W nich stoi uśmiechnięta Judy.

-Cześć Katniss.

-Witaj,co tam słychać?

-Całkiem dobrze a u ciebie?

-Również,mam dla ciebie propozycję.Może przyjdziecie dziś do nas na kolację?

-Z miłą chęcią.A o której dokładnie?

-Może być 18.

-Świetnie,może chcesz wpaść na herbatę?

-Nie dziękuję,muszę teraz iść, bo śpieszę się na wizytę do ginekologa.Do zobaczenia wieczorem.

-Do zobaczenia.

Zamykam drzwi,obracam się i wpadam na rozpędzonego Peete.

-Wystraszyłeś mnie-odskakuję od niego przestraszona.

-Nie chciałem,wybacz.Z kim rozmawiałaś?

-Z Judy,zaprosiła nas dziś do siebie na kolacje.

-Na którą dokładnie?

-Na 18.

-To mamy dużo czasu,żeby pobyć sam na sam-obejmuje mnie i składa delikatne pocałunki na mojej szyi.

Odchylam głowę i oddaje się delikatnym pocałunkom Peety.

Zapalam światło w sypialni,a następnie otwieram szafę.Przeszukuję jej zawartość w poszukiwaniu sukienki na dzisiejszy wieczór.Po jakimś czasie stwierdzam,że wybiorę ciemnoniebieską sukienkę do kolan z krótkimi rękawami, a do tego czarne buty na koturnie.

Maluję rzęsy tuszem,na brwi nakładam czarną kredkę, a na usta nakładam jasnoróżową szminkę.

Kiedy kończę się malować do sypialni wchodzi Peeta i prosi mnie o pomoc przy zapinaniu mankietów od koszuli.Kiedy je zapinam bacznie mnie obserwuje, przy czym wyraźnie się uśmiecha.

-Dlaczego tak się szczerzysz?

-Bo widzę przed sobą najpiękniejszą kobietę na świecie.

-Nie żartuj Peeta.

-Ja nigdy bym cię nie okłamał.

Spoglądam w jego niebieskie tęczówki i delikatnie się uśmiecham.On obejmuje mnie ramionami i przytula mnie mocno, do siebie szepcząc mi do ucha.

-Kocham cię najmocniej na świecie Katniss.

Czuję w moim brzuchu coś jakby stado motyli,tak działa na mnie Peeta,jak nikt inny.

Składa na moich ustach delikatny pocałunek.

Chwytam Peetę za rękę, wychodzimy z domu,zamykamy drzwi i idziemy prosto do domu Judy.

Wchodzimy przez bramę,przechodzimy przez ogród i dzwonimy do drzwi kilka razy.

-Cześć Peeta,cześć Kotna.

-Cześć-odpowiadamy oboje.

-Zapraszam-przepuszcza nas przez drzwi.

Dom Judy jest naprawdę ładny,z zewnątrz prezentuje się całkiem nieźle,natomiast w środku wygląda jak pałac,albo coś w stylu domku dla księżniczki.Praktycznie wszystko jest tutaj śnieżnobiałe od ścian po najdrobniejsze ozdoby na pułkach. Gdzieniegdzie widać złote dodatki na przykład złotą porcelanę,ale to nic w porównaniu z bielą panującą w tym domu.

-Zapraszam was do salonu-mówi do nas uśmiechnięta Judy.

Postarali się,Gale i Judy przygotowali uroczystą kolację.Przyrządzili polędwiczki z pieczarkami w cieście francuskim z sosem chrzanowym i pieczonymi ziemniakami oraz moje ulubione danie,gulasz jagnięcy z suszonymi śliwkami na dzikim ryżu.

Kiedy tylko dostrzegam go na stole nabieram na talerz pokaźną porcję, po czym szybko ją zjadam.

Gdy po raz drugi sięgam po gulasz ,słyszę dzwonek do drzwi.

-Otwarte!-krzyczy Gale.

-Gale potrzebuję twojej pomocy.Moja dziewczyna przyjedzie do mnie z samego rana,a ja nie dokończyłem remontu sypialni.Pomożesz mi?-pyta roztrzęsiony mężczyzna.

-Wiesz co Duncan,mam gości...-przerywa.

-Gale to bardzo pilne,gdybym dał sobie radę sam ,nie prosiłbym cię o pomoc.

-Kochanie?-pyta Judy.

-Jeśli to pilne to idź i wracaj szybko.

-Dobrze,będę najszybciej jak mogę-całuje Judy w czoło.

-Może wam pomóc?Skończymy pracę wcześniej-mówi podnosząc się z krzesła.

-Nie,dzięki Peeta,ale nie będę i ciebie odciągał od stołu.

-Niedługo wrócę-oświadcza i wychodzi na dwór.

-Może napijemy się wina?-proponuje Judy.

-Z miłą chęcią-odpowiadam.

Judy wyciąga butelkę czerwonego wina z barku,a następnie nalewa nam je do kieliszków.

Przez kilka godzin rozmawiamy,słuchamy muzyki i śmiejemy się z żartów Peety.
Judy opowiada nam o swojej wizycie u ginekologa i podaje nam płeć swojego dziecka,to chłopiec.
Kiedy wypijam około piątej lampki wina czuję,że świat wokół mnie wiruje,robię się senna.

Przymykam powieki.

środa, 24 lutego 2016

Rozdział 15.Niespodzianka

Witam po dość długiej przerwie. Za wszelkie błędy przepraszam i zapraszam do czytania i komentowania rozdziału.

*Peeta*

Nawet mnie nie zauważa lub nie chce mnie zauważyć, siadam obok niej i lustruję jej skupioną twarz.

Patrzy w przestrzeń, tak jakby czegoś wypatrywała, mimo tego, że patrzy w czarne belki balkonu.

-Katniss- mówię cicho.

Odpowiada mi cisza.

-Katniss spójrz na mnie -proszę ją.

-Czego chcesz?-burczy.

-Chcę wiedzieć, dlaczego jesteś taka zła.

-Spytaj tej idiotki.

-Chwilę temu wyszli.Katniss powiedz mi cię ugryzło-kładę jej dłoń na ramieniu.

-Co mnie ugryzło?Johannę coś ugryzło.

-Katniss....-przerywa

-Johanna pozwala sobie na zbyt wiele.

-Przecież wiesz, jaka ona jest, nic tego nie zmieni.

-Peeta co jej strzeliło do głowy, żeby mówić o tym...-przerywa i patrzy na mnie.

-Katniss ty dobrze wiesz, że ona zawsze lubiła cię prowokować, może nie powinnaś zwracać na to uwagi.

-Ale Peeta.

-Przecież wiesz, że ona zawsze chce cię wkurzyć, postaraj się tego nie okazywać ,to może kiedyś przestanie.

-Może masz racje Peeta, teraz widzę, że zachowuję się jak rozkapryszone dziecko.

-Raczej dziewczyna, która została sprowokowana przez Johanna, która dostała okresu.

-To wszystko wyjaśnia.

Oboje wybuchamy śmiechem i wchodzimy z powrotem do domu.





Kilka tygodni później.

*Katniss*

Dziś jest ten dzień.Urodziny Peety, jego 19 urodziny.

Wstaję delikatnie i powoli z łóżka, by nie obudzić chłopaka.Ubieram się w to, co zwykle,szary t-shirt i czarne leginsy,a włosy zaplatam w warkocz.

Schodzę po schodach i dzwonię do Effie.

-Słucham?

-Cześć Effie.

-Cześć skarbie, czekałam z niecierpliwością na twój telefon.

-Wszystko załatwione?

-Oczywiście, wszystko jest dopięte na ostatni guzik.To będą wspaniałe urodziny.

-Dziękuję Effie,jesteś wspaniała.

-Katniss tylko musicie zniknąć na 2 godziny, abyśmy mogli wszystko przygotować.

-Dobrze zabiorę go dziś na małe zakupy, chociaż wiemy, że ani on, ani ja ich nie lubimy.

-Jak można nie lubić zakupów?!!- skrzeczy z tym słynnym kapitolińskim akcentem.

-Effie...-nie dokańczam, ponieważ słyszę kroki Peety.

-Katniss??-Peeta schodzi po schodach.

-Muszę kończyć.Do zobaczenia-rozłączam się.

-Proszę nie mów mi,że dziś chcesz iść na zakupy-jęczy.

-Peeta już ostatnio ci mówiłam o tym,że muszę sobie kupić coś nowego.

-Akurat dziś?

-Tak,akurat dziś.Chodź zjemy śniadanie-zmieniam temat.

-No dobrze-wchodzi za mną do kuchni.

Przez całe śniadanie praktycznie z sobą nie rozmawiamy.Peeta cały czas spogląda w okno jakby wyczekiwał kogoś,a z jego talerza prawie nic nie znika.

Prawdopodobnie myśli o tym,że wszyscy zapomnieliśmy o jego urodzinach,na pewno jest na nas zły,ale jak zawsze nigdy nic nie powie.

Kończymy jeść śniadanie, dzwonimy po taksówkę i za pół godziny jesteśmy w dość dużej galerii handlowej.

-Chodźmy najpierw tutaj-pokazuję ręką.

-Dobra,chodź-odpowiada szybko i wchodzi do sklepu.

Bacznie obserwuję go na każdym kroku,przez cały czas smutek gości na jego twarzy.On na serio myśli,że wszyscy a przede wszystkim ja zapomniałam o jego urodzinach.Najchętniej powiedziałabym mu,że urządzamy dla niego przyjęcie urodzinowe ,ale to nie byłaby już niespodzianka.

Przez następne 2 godziny staram się przejść po jak największej ilości sklepów i jak najmniej rozmawiać z Peetą do momentu, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Pośpiesznie wyciągam telefon z kieszeni bluzy i odbieram połączenie od Effie.

-Katniss gdzie wy jesteście?

-Za chwilę wychodzimy tylko zapłacę, wszystko już gotowe?

-Wszystko dopięte na ostatni guzik, przyjeżdżajcie szybko.

-Będziemy niedługo,do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

Rozłączam się i wkładam telefon z powrotem do kieszeni bluzy.

-Kto dzwonił?

-Effie.

-A co chciała?

Cholera co ja mam mu teraz powiedzieć? Ja nie jestem dobra kłamaniu.Myśl Katniss, myśl.

-Chce, żebyśmy przyszli pomóc jej i Haymitchowi przy urządzaniu ogrodu.

-To chodźmy-idzie w stronę wyjścia.

-Już tylko zapłacę za te rzeczy.

Dzwonimy po taksówkę i za kolejne 30 minut jesteśmy już pod moim domem.

-To ja lepiej się przebiorę,skoro mamy jej pomóc.

-Dobrze tylko zabierz ode mnie z ogrodu doniczki,które leżą obok wiśni dobrze?Ja wezmę te od ciebie dobrze?

-No dobra,jak już chcesz-odpowiada ze smutkiem w głosie.

Kiedy Peeta znika za bramą ogrodu, biegnę jak poparzona do jego domu, zrzucam z siebie ubrania ,wyciągam z torby kupione ubrania, po czym ubieram na siebie piękna pomarańczową sukienkę do kolan na ramiączkach a do tego czarne baleriny.

Wbiegam do ogrodu Peety, gdzie wszyscy już na nas czekają,moja mama,Haymitch,Effie,Gale,Judy,Sam i Johanna.

Ogród ozdobiony jest setkami białych i pomarańczowych balonów,na białych, drewnianych stołach położone są piękne pomarańczowe obrusy w kolorze zachodzącego słońca. Altana przyozdobiona jest białymi serpentynami,które rozciągają się do najbliższych drzew.

Na środku ogrodu obok ogniska znajduje się góra prezentów, a także duża pinia-ta w,której znajdują się słodycze.

Podbiegam zdyszana do wszystkich i oświadczam,że Peeta zaraz powinien przyjść.

-Katniss,gdzie jesteś?-wola mnie Peeta.

-U ciebie w ogrodzie,chodź tutaj.

Peeta wchodzi do ogrodu i na nasz widok zamiera w bezruchu.

-Niespodzianka!-krzyczymy wszyscy.

-Rany-wydusza z siebie po chwili.

-Wszystkiego najlepszego Peeta- krzyczę na całe gardło.

-O matko, myślałem,że zapomnieliście-podchodzi do nas.

-O tobie nie da się zapomnieć-szepczę mu do ucha.

Kolejno składamy mu życzenia urodzinowe i wręczamy mu prezenty.

Nareszcie na twarzy Peety widzę ten uśmiech,którego brakowało mi przez cały dzisiejszy dzień,teraz wiem,że dobrze postąpiłam ,nie mówiąc mu o niespodziance.

Później wszyscy śpiewamy mu sto lat i jemy razem tort wiśniowo-malinowy, który Effie sprowadziła prosto z Kapitolu. szkoda go jeść, bo naprawdę widać, że ktoś napracował się przy wykonaniu kilkupiętrowego tortu z ręcznie robionymi wzorami a przede wszystkim ogromnymi cukrowymi kwiatami.

Kiedy skończyłam jeść tort dostrzegam ,że środku ogrodu stoi coś dużego przykryte starym, brązowym prześcieradłem.

-Haymitch,co to takiego?-pytam zaciekawiona.

-Za chwilę zobaczysz skarbie-puszcza do mnie oko.

-Gale,Sam pora na nasz prezent-ogłasza nasz były mentor.

Chłopacy wstają od stołu i podchodzą do prześcieradła.

-Peeta mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent.

-Chodź zobaczyć.

Peeta wstaje z krzesła i podchodzi.

-Katniss zamknij naszemu jubilatowi oczy.

Pośpiesznie robię to, o co prosi mnie Haymitch, staję na palcach i zasłaniam oczy chłopaka.

-Na 3.

-Raz.

-Dwa.

-Trzy!!-wszyscy krzyczą.

Haymitch razem z Gale'm i Samem podnoszą prześcieradło.

Naszym oczom ukazuje się jakiś pojazd na dwóch kółkach,dużą kierownicą,skórzanym siedzeniem i jeszcze większą ilością metalu.

-Co to takiego?-pytam.

-To jest motocykl skarbie, ostatnimi czasy bardzo modny w Kapitolu, teraz każdy młody chłopak jeździ na takim-wyjaśnia rozchichotana Effie.

-Jest świetny!! Czytałem kiedyś książkę o nich-twierdzi Peeta.

-Usiądź stary to zobaczysz, jaką ma moc.

Peeta pośpiesznie siada na motocyklu i przekręca kluczyk, a do moich uszu dociera straszliwy jazgot.

-Czy to musi tak straszliwie hałasować?!-pytam zdenerwowana.

-O to właśnie chodzi ciemna maso-burczy Johanna.

-Śmiało chłopcze jedź-mówi Haymitch.

Peeta naciska na gaz i znika z ogrodu w ciągu kilku sekund.Wszyscy wychodzimy za nim na drogę i obserwujemy jego pierwszą jazdę.

Muszę przyznać,że jak na pierwszy raz idzie mu całkiem nieźle mimo 2 upadków,a w kasku prezentuje się bardzo seksownie.

Po skończonej jeździe Haymitch założył się z Samem,że przejedzie na motorze do końca ulicy bez upadku.

Szło mu całkiem nieźle aż do nieszczęsnego zakrętu na,którym wpadł do błota i ubrudził sobie spodnie.

Wściekły i brudny przyprowadził motor i poszedł się przebrać a my wróciliśmy w znakomitych humorach do ogrodu świętować urodziny Peety.

Siadamy przy ognisku,które rozpalił Gale i pieczemy kiełbaski,miło spędzając z sobą czas.Przy okazji Haymitch przyniósł gitarę i zaśpiewaliśmy kilka piosenek,Effie po raz kolejny była wniebowzięta słysząc głos swojego ukochanego,mimo tego,że za każdym razem, kiedy on wyznawał jej miłość my prawie sikaliśmy ze śmiechu,chociaż nie powinniśmy a w szczególności Johanna,która ze śmiechu zwróciła wino na Sama.

Po skończonych urodzinach zanosimy wszystko do domu i żegnamy się z gośćmi.

-Co powiesz na romantyczną przejażdżkę w świetle księżyca?-pyta mnie z figlarnym uśmiechem przyciągając do siebie.

Odpowiadam mu szczerym uśmiechem.

sobota, 23 stycznia 2016

LIEBSTER BLOG AWARD

Zostałam nominowana do LBA przez #Yoo 9622 oraz #Dolly.Dziękuję dziewczyny <3


1. Ulubiony zespół? 
2. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga? 
3. Jakie jest twoje ulubione zwierze?
4. Jaki jest twój ulubiony kolor?
5. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
6. Co skłoniło Cię do pisania?
7. Jaka jest twoja ulubiona książka?
8. Jesteś optymistką, pesymistką czy realistką?
9. Jakie jest twoje ulubione polskie miasto?
10. Jaki jest twój ulubiony aktor/aktorka?
11. Jakich typów ludzi nie lubisz? 

Pytania od Yoo 9622
1. Hurts.
2. Zaczęłam pisać tego bloga,ponieważ czułam lekki niedosyt po przeczytaniu Kosogłosa i również chciałam podzielić się tym jak ja sobie wyobraziłam dalsze życie bohaterów bo zakończeniu wojny.
3.Koń
4.Biały.
5. Kwabs-Walk.
6.W sumie to samo co w 2.
7.No oczywiście,że Igrzyska Śmierci.
8.Pesymistka.
9.Świnoujście.
10.Mam dwóch: Jet Li i oczywiście Josh Hutcherson.
11.Chwalących się dosłownie wszystkim,fałszywych,którzy są dla ciebie mili a jak ty odejdziesz to mieszają cię z błotem.Również takich,którzy oceniają ludzi po portfelu lub po stylu ubierania się.


Pytania od Dolly.
1.Do kiedy chcesz prowadzić bloga?
2.Jaki jest twój ulubiony film?
3.Miałaś okazję zobaczyć swojego ulubionego idola?
4.Gdzie chciałabyś polecieć?
5.Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
6.Jaka jest twoja zła cecha?
7.Miałaś chwilę zwątpienia w swoim blogowym życiu?
8.Jaka jest twoja ulubiona liczba?
9.Gdybyś miała nieskończoną liczbę pieniędzy,na co byś wydała chociaż część z nich?
10.Jaką nadprzyrodzoną mocą chciałabyś władać?
11.Gdybyś miała wybrać jakąś niebezpieczną rzecz do zrobienia,co to by było?

1.Chcę go prowadzić do momentu w,którym ja sama uznam już na 100 %,że to będzie koniec tej historii.Oczywiście poinformuję o tym wszystkich.
2.Niestety nie mam jednego:Więzień Labiryntu,Igrzyska Śmierci,Romeo musi umrzeć,Niezniszczalni.
3.Nie.
4.Do Chin oraz Brazylii.
5.W-F.
6.Lenistwo.
7.Tak.
8. 7 xD.
9.Chciałabym przeznaczyć je dla dzieci chorych na białaczkę.
10.Chciałabym potrafić uczynić się niewidzialną.
11.Pływanie z rekinami.


Nominuję:
1.Igrzyskomaniaczka
2.Karolina Mellark.

Pytania:

1.Ulubione zwierzę?
2.Ulubiony program telewizyjny?
3.W,którym roku przeczytałaś Igrzyska Śmierci?
4.Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w całej trylogii Igrzysk to co byś zmieniła?
5.Ulubiona piosenka?
6.Którego przedmiotu w szkole nie lubisz najbardziej?
7.Gdybyś mogła zamienić się ciałem ze sławną osobą to z jaką?
8.Co kojarzy ci się z dzieciństwem?
9.Ulubiony kolor?
10.Czego najbardziej się boisz?
11.Jak myślisz czy dałabyś radę przetrwać igrzyska?


 

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 14.Johanna.


Kolejny rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawia wszystkich gorąco.

Do moich uszu dobiegają odgłosy, jakby ktoś zarzynał żywcem jakieś dzikie zwierze.

-Co to takiego?-pyta zaspany.

-To jakiś potwór albo kolejny zmiech- szepczę.

-Nawet tak nie mów Katniss, ich już nie ma Snow nie żyje.

-A co jeśli?-waham się.

-Przestań nie mów tak-całuje mnie w czoło.

-Peeta....

-Pójdę to sprawdzić.

-Nie idź tam- chwytam go mocno za dłoń.

-Katniss nic mi nie będzie, proszę, zaufaj mi.

-Idę z tobą.

-Nie, ty śpij,przyjdę za chwilę.

-Jak ja mam zasnąć? Przecież te przerażające odgłosy mnie obudziły.

-Proszę połóż się ,zaraz wrócę.

-Nie ma mowy, idę z tobą.


Muszę z nim iść,bo jeśli byłby to jakiś zmiech i zaatakował by go pobiegłabym jak najszybciej po pomoc.Nie mogę pozwolić aby on sam poszedł sprawdzić skąd dobiegają te przeraźliwe odgłosy.

-To chodź.

Powoli wstaję z łóżka i idę za blondynem. Otwieramy drzwi i wychodzimy na korytarz.Blondyn idzie w stronę dobiegających hałasów , podchodzi pod drzwi od pokoju w, którym śpią Sam i Johanna.

-Co tam się dzieje?

-A co jeśli ktoś im coś robi?Torturuje?

-Johanne torturować?-podchodzę bliżej drzwi i przystawiam do nich ucho.

-Rany ..... Peeta oni ich nie torturują,tylko oni są no w łóżku.

Peeta patrzy na mnie jak na idiotkę i wybucha śmiechem. Ja po chwili też zaczynam się śmiać i ląduje zadkiem na podłodze ,zakrywając łzawiące ze śmiechu oczy.

-Chodź Katniss nie przeszkadzajmy im.

-Poczekaj, muszę się uspokoić.
-Chodź bo jeszcze nas usłyszą.
-Oni są zbyt zajęci sobą.....-śmieję się.

Peeta podnosi mnie z podłogi i niesie na rękach do sypialni, a następnie kładzie mnie na łóżku.

-Przez nich na pewno teraz nie zaśniemy.

-To poróbmy coś innego-uśmiecha się.

Chłopak kładzie się na mnie ,podpierając się rękoma na delikatnej powierzchni łóżka.Mimo tego, że jest ciemno w pokoju,to dzięki świecącemu księżycowi dostrzegam w oczach blondyna znane mi ogniki pożądania. Uważnie mi się przygląda, tak jakby wyczekiwał na moją odpowiedź.

-Peeta-zaczynam.

-Przepraszam, nie powinienem tego tak mówić.

-Ale...

-Tak wiem,Katniss.

-Peeta daj mi dokończyć. Chciałam się ciebie zapytać, czy damy radę przekrzyczeć Johannę-uśmiecham figlarnie się do chłopaka.

-Postaram się o to.

Całuje mnie namiętnie ,pieszcząc moje uda.

-Katniss na pewno tego chcesz?

-Jak niczego innego.

Zaczyna mnie całować, powoli centymetr po centymetrze. Odczuwam falę gorąca, która zaczyna się w okolicach żołądka i rozchodzi się po całym moim ciele. Delikatnie zaczyna zsuwać ze mnie koszulę nocną,nie przestając mnie przy tym całować. Niedługo moja koszula leży już po drugiej stronie sypialni.

-Teraz twoja kolej-mówię zachrypniętym głosem.

Chłopak uśmiecha się i szybko pozbywa się swoich spodni pozostając tylko w samych bokserkach, muszę przyznać, że widok Peety w samych bokserkach jest bardzo podniecający.

Ponownie złącza nasze usta w namiętnym pocałunku pieszcząc przy tym moje uda.

Czuję jak zaczyna ściągać moją koronkową bieliznę, a przez moje ciało na samą myśl o tym, co stanie się za chwilę przechodzą dreszcze. Już po chwili jestem zupełnie naga,Peeta patrzy na mnie wzrokiem pełnym podniecenia i pożądania.

Szybkim ruchem z drobną pomocą chłopaka pozbywamy się jego bokserek.

Dłonią delikatnie rozsuwa moje uda, czule całuje w usta i jednocześnie wchodzi we mnie powoli, ale zdecydowanie. Przez chwilę czuję ból, który znika po kilku mocniejszych ruchach chłopaka i zamienia się w czystą rozkosz. Całuje moją szyję i zaciska ręce na moich piersiach, a z moich ust wydobywa się głośny krzyk.

Peeta przyśpiesza swoje ruchy co powoduje, że oboje zaczynamy coraz głośniej krzyczeć, każdy jego mocniejszy ruch powoduje, że moje ciało niemalże eksploduje.

Zaciskam dłonie na jego plecach i przyciągam go jeszcze mocniej do siebie.

Po kilku godzinach rozkoszy Peeta schodzi ze mnie, kładzie się obok mnie,a nasze oddech powracają do normy.

Zasypiamy wtuleni w siebie.

Budzi mnie delikatny pocałunek. Otwieram oczy i spoglądam w niebieskie oczy blondyna.

-Jak się spało?

-Trochę krótko, ale nie narzekam-uśmiecham się do blondyna.

-Jesteś głodna?

-I to jeszcze jak.

-To chodźmy na śniadanie-podaje mi rękę, po czym schodzimy do kuchni gdzie siedzą już Johanna, Sam i moja mama.

-Dzień dobry-mówimy razem z Peetą.

-Dzień dobry-odpowiadają chórem .

-Katniss?

-Tak mamo?

-Słyszałaś te odgłosy dzisiejszej nocy? Całą noc przez nie nie spałam, chciałam obudzić Sama albo Peetę, żeby to sprawdzili, ale sądziłam, że na pewno są zmęczeni i wszyscy już będziecie spali.

Na moją twarz wypływają rumieńce, które już po chwili zaczynają mnie piec a z idiotycznego wyrazu twarzy Johanny wiem, że moja twarz już jest koloru dorodnego buraka.

-To pewnie jakieś zwierze pani Everdeen-odpowiada Sam.

-Też tak myślałam i zastanawiałam się co takiego może tak strasznie ryczeć i przez chwilę sądziłam, że te odgłosy dobiegają z góry, ale to niedorzeczne.

Mama podchodzi do blatu i robi nam kanaki, ja razem z Peetą patrzymy na Johanne i Sama i niemalże wybuchamy śmiechem.

Siadamy przy stole obok nich jedząc kanapki ,a moja mama wychodzi na zakupy do miasta.

-Dobrze, że nie weszła na górę, bo byłoby gorąco ,a zwłaszcza gdyby was nakryła ciemne masy.

-Gdyby nie ty to byśmy spali.

-Trzeba było iść spać.

-Przez te twoje cholerne krzyki też nie dało się spać.Myślałam,że zarzynają jakieś dzikie zwierze.

-A myślisz, że przez twoje i Peety się dało? Jak was słyszałam to myślałam, że nie wytrzymam.

-Trzeba było się rżnąć w swoim własnym domu, a nie opić się i spać w moim.

-Kiedy my skończyliśmy to nie trzeba było się jeszcze głośniej wydzierać, chyba że chcieliście się popisać przed nami.

-To było za to, że wy nam nie dawaliście spać.

-Trzeba było mnie nie zapraszać!

-Nie musiałaś przychodzić!!-krzyczę.

-Aaaaa! Mam już ciebie dosyć!-wrzeszczy i wychodzi na dwór.

-A ja ciebie!-wrzeszczę i idę na górę.

-Katniss- słyszę wołanie Peety z dołu.

*Peeta*

- Co się stało Johannie?

-Dostała dziś okresu.

-A to nie wnikam.

-I żyj tu z kobietami Peeta-wzdycha.

-Nie bój się,za chwilę się pogodzą.

-Czy ja wiem, Johanna lubi się obrażać.

-Przejdzie jej za chwile.

-Mam nadzieję.

-Wiem, że ona z Katniss nawzajem sobie dogryzają, ale uwierz mi są przyjaciółkami, na swój sposób.

Biorę gryza kanapki i popijam ją ciepłą herbatą.

-Słuchaj Peeta, wiem , że nas słyszeliście a w szczególności Johanne i mam pytanie, jak wy bawiliście się tej nocy. Pytam jak facet faceta.

-Mi osobiście się podobało a u was jak?

-Było ostro chłopie-klepie mnie po plecach.

-Słyszałem-uśmiecham się i próbuję powstrzymać śmiech.

Po dość długiej rozmowie na temat dzisiejszej nocy, żegnam się z Samem i idę na górę zobaczyć co robi Katniss. Otwieram drzwi, rozglądam się po pokoju, lecz nigdzie jej nie widzę. Wchodzę do łazienki, tam również jej nie ma, kolejny raz rozglądam się po pokoju i dostrzegam, że drzwi balkonowe są lekko uchylone. Wchodzę na balkon, spoglądam w lewą stronę, widzę Katniss, siedzi skulona w samym kącie patrząc w przestrzeń, nawet mnie nie zauważa, kiedy do niej podchodzę.
Kucam, siadam obok niej na zimnej powierzchni i przyglądam się uważnie jej skupionej twarzy.

Wybaczcie,że dziś rozdział taki krótki.