Witam po dość długiej przerwie. Za wszelkie błędy przepraszam i zapraszam do czytania i komentowania rozdziału.
*Peeta*
Nawet mnie nie zauważa lub nie chce mnie zauważyć, siadam obok niej i lustruję jej skupioną twarz.
Patrzy w przestrzeń, tak jakby czegoś wypatrywała, mimo tego, że patrzy w czarne belki balkonu.
-Katniss- mówię cicho.
Odpowiada mi cisza.
-Katniss spójrz na mnie -proszę ją.
-Czego chcesz?-burczy.
-Chcę wiedzieć, dlaczego jesteś taka zła.
-Spytaj tej idiotki.
-Chwilę temu wyszli.Katniss powiedz mi cię ugryzło-kładę jej dłoń na ramieniu.
-Co mnie ugryzło?Johannę coś ugryzło.
-Katniss....-przerywa
-Johanna pozwala sobie na zbyt wiele.
-Przecież wiesz, jaka ona jest, nic tego nie zmieni.
-Peeta co jej strzeliło do głowy, żeby mówić o tym...-przerywa i patrzy na mnie.
-Katniss ty dobrze wiesz, że ona zawsze lubiła cię prowokować, może nie powinnaś zwracać na to uwagi.
-Ale Peeta.
-Przecież wiesz, że ona zawsze chce cię wkurzyć, postaraj się tego nie okazywać ,to może kiedyś przestanie.
-Może masz racje Peeta, teraz widzę, że zachowuję się jak rozkapryszone dziecko.
-Raczej dziewczyna, która została sprowokowana przez Johanna, która dostała okresu.
-To wszystko wyjaśnia.
Oboje wybuchamy śmiechem i wchodzimy z powrotem do domu.
Kilka tygodni później.
*Katniss*
Dziś jest ten dzień.Urodziny Peety, jego 19 urodziny.
Wstaję delikatnie i powoli z łóżka, by nie obudzić chłopaka.Ubieram się w to, co zwykle,szary t-shirt i czarne leginsy,a włosy zaplatam w warkocz.
Schodzę po schodach i dzwonię do Effie.
-Słucham?
-Cześć Effie.
-Cześć skarbie, czekałam z niecierpliwością na twój telefon.
-Wszystko załatwione?
-Oczywiście, wszystko jest dopięte na ostatni guzik.To będą wspaniałe urodziny.
-Dziękuję Effie,jesteś wspaniała.
-Katniss tylko musicie zniknąć na 2 godziny, abyśmy mogli wszystko przygotować.
-Dobrze zabiorę go dziś na małe zakupy, chociaż wiemy, że ani on, ani ja ich nie lubimy.
-Jak można nie lubić zakupów?!!- skrzeczy z tym słynnym kapitolińskim akcentem.
-Effie...-nie dokańczam, ponieważ słyszę kroki Peety.
-Katniss??-Peeta schodzi po schodach.
-Muszę kończyć.Do zobaczenia-rozłączam się.
-Proszę nie mów mi,że dziś chcesz iść na zakupy-jęczy.
-Peeta już ostatnio ci mówiłam o tym,że muszę sobie kupić coś nowego.
-Akurat dziś?
-Tak,akurat dziś.Chodź zjemy śniadanie-zmieniam temat.
-No dobrze-wchodzi za mną do kuchni.
Przez całe śniadanie praktycznie z sobą nie rozmawiamy.Peeta cały czas spogląda w okno jakby wyczekiwał kogoś,a z jego talerza prawie nic nie znika.
Prawdopodobnie myśli o tym,że wszyscy zapomnieliśmy o jego urodzinach,na pewno jest na nas zły,ale jak zawsze nigdy nic nie powie.
Kończymy jeść śniadanie, dzwonimy po taksówkę i za pół godziny jesteśmy w dość dużej galerii handlowej.
-Chodźmy najpierw tutaj-pokazuję ręką.
-Dobra,chodź-odpowiada szybko i wchodzi do sklepu.
Bacznie obserwuję go na każdym kroku,przez cały czas smutek gości na jego twarzy.On na serio myśli,że wszyscy a przede wszystkim ja zapomniałam o jego urodzinach.Najchętniej powiedziałabym mu,że urządzamy dla niego przyjęcie urodzinowe ,ale to nie byłaby już niespodzianka.
Przez następne 2 godziny staram się przejść po jak największej ilości sklepów i jak najmniej rozmawiać z Peetą do momentu, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Pośpiesznie wyciągam telefon z kieszeni bluzy i odbieram połączenie od Effie.
-Katniss gdzie wy jesteście?
-Za chwilę wychodzimy tylko zapłacę, wszystko już gotowe?
-Wszystko dopięte na ostatni guzik, przyjeżdżajcie szybko.
-Będziemy niedługo,do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Rozłączam się i wkładam telefon z powrotem do kieszeni bluzy.
-Kto dzwonił?
-Effie.
-A co chciała?
Cholera co ja mam mu teraz powiedzieć? Ja nie jestem dobra kłamaniu.Myśl Katniss, myśl.
-Chce, żebyśmy przyszli pomóc jej i Haymitchowi przy urządzaniu ogrodu.
-To chodźmy-idzie w stronę wyjścia.
-Już tylko zapłacę za te rzeczy.
Dzwonimy po taksówkę i za kolejne 30 minut jesteśmy już pod moim domem.
-To ja lepiej się przebiorę,skoro mamy jej pomóc.
-Dobrze tylko zabierz ode mnie z ogrodu doniczki,które leżą obok wiśni dobrze?Ja wezmę te od ciebie dobrze?
-No dobra,jak już chcesz-odpowiada ze smutkiem w głosie.
Kiedy Peeta znika za bramą ogrodu, biegnę jak poparzona do jego domu, zrzucam z siebie ubrania ,wyciągam
z torby kupione ubrania, po czym ubieram na siebie piękna pomarańczową
sukienkę do kolan na ramiączkach a do tego czarne baleriny.
Wbiegam do ogrodu Peety, gdzie wszyscy już na nas czekają,moja mama,Haymitch,Effie,Gale,Judy,Sam i Johanna.
Ogród ozdobiony jest setkami białych i pomarańczowych balonów,na
białych, drewnianych stołach położone są piękne pomarańczowe obrusy w
kolorze zachodzącego słońca. Altana przyozdobiona jest białymi
serpentynami,które rozciągają się do najbliższych drzew.
Na środku ogrodu obok ogniska znajduje się góra prezentów, a także duża pinia-ta w,której znajdują się słodycze.
Podbiegam zdyszana do wszystkich i oświadczam,że Peeta zaraz powinien przyjść.
-Katniss,gdzie jesteś?-wola mnie Peeta.
-U ciebie w ogrodzie,chodź tutaj.
Peeta wchodzi do ogrodu i na nasz widok zamiera w bezruchu.
-Niespodzianka!-krzyczymy wszyscy.
-Rany-wydusza z siebie po chwili.
-Wszystkiego najlepszego Peeta- krzyczę na całe gardło.
-O matko, myślałem,że zapomnieliście-podchodzi do nas.
-O tobie nie da się zapomnieć-szepczę mu do ucha.
Kolejno składamy mu życzenia urodzinowe i wręczamy mu prezenty.
Nareszcie na twarzy Peety widzę ten uśmiech,którego brakowało mi przez cały dzisiejszy dzień,teraz wiem,że dobrze postąpiłam ,nie mówiąc mu o niespodziance.
Później wszyscy śpiewamy mu sto lat i jemy razem tort wiśniowo-malinowy, który Effie sprowadziła prosto z Kapitolu.Aż
szkoda go jeść, bo naprawdę widać, że ktoś napracował się przy
wykonaniu kilkupiętrowego tortu z ręcznie robionymi wzorami a przede
wszystkim ogromnymi cukrowymi kwiatami.
Kiedy skończyłam jeść tort dostrzegam ,że środku ogrodu stoi coś dużego przykryte starym, brązowym prześcieradłem.
-Haymitch,co to takiego?-pytam zaciekawiona.
-Za chwilę zobaczysz skarbie-puszcza do mnie oko.
-Gale,Sam pora na nasz prezent-ogłasza nasz były mentor.
Chłopacy wstają od stołu i podchodzą do prześcieradła.
-Peeta mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent.
-Chodź zobaczyć.
Peeta wstaje z krzesła i podchodzi.
-Katniss zamknij naszemu jubilatowi oczy.
Pośpiesznie robię to, o co prosi mnie Haymitch, staję na palcach i zasłaniam oczy chłopaka.
-Na 3.
-Raz.
-Dwa.
-Trzy!!-wszyscy krzyczą.
Haymitch razem z Gale'm i Samem podnoszą prześcieradło.
Naszym oczom ukazuje się jakiś pojazd na dwóch kółkach,dużą kierownicą,skórzanym siedzeniem i jeszcze większą ilością metalu.
-Co to takiego?-pytam.
-To jest motocykl skarbie, ostatnimi czasy bardzo modny w Kapitolu, teraz każdy młody chłopak jeździ na takim-wyjaśnia rozchichotana Effie.
-Jest świetny!! Czytałem kiedyś książkę o nich-twierdzi Peeta.
-Usiądź stary to zobaczysz, jaką ma moc.
Peeta pośpiesznie siada na motocyklu i przekręca kluczyk, a do moich uszu dociera straszliwy jazgot.
-Czy to musi tak straszliwie hałasować?!-pytam zdenerwowana.
-O to właśnie chodzi ciemna maso-burczy Johanna.
-Śmiało chłopcze jedź-mówi Haymitch.
Peeta naciska na gaz i znika z ogrodu w ciągu kilku sekund.Wszyscy wychodzimy za nim na drogę i obserwujemy jego pierwszą jazdę.
Muszę przyznać,że jak na pierwszy raz idzie mu całkiem nieźle mimo 2 upadków,a w kasku prezentuje się bardzo seksownie.
Po skończonej jeździe Haymitch założył się z Samem,że przejedzie na motorze do końca ulicy bez upadku.
Szło mu całkiem nieźle aż do nieszczęsnego zakrętu na,którym wpadł do błota i ubrudził sobie spodnie.
Wściekły
i brudny przyprowadził motor i poszedł się przebrać a my wróciliśmy w
znakomitych humorach do ogrodu świętować urodziny Peety.
Siadamy przy ognisku,które rozpalił Gale i pieczemy kiełbaski,miło spędzając z sobą czas.Przy okazji Haymitch przyniósł gitarę i zaśpiewaliśmy kilka piosenek,Effie po raz kolejny była wniebowzięta słysząc głos swojego ukochanego,mimo tego,że za każdym razem, kiedy on wyznawał jej miłość my prawie sikaliśmy ze śmiechu,chociaż nie powinniśmy a w szczególności Johanna,która ze śmiechu zwróciła wino na Sama.
Po skończonych urodzinach zanosimy wszystko do domu i żegnamy się z gośćmi.
-Co powiesz na romantyczną przejażdżkę w świetle księżyca?-pyta mnie z figlarnym uśmiechem przyciągając do siebie.
Odpowiadam mu szczerym uśmiechem.
Dalsze losy Katniss i Peety. Blog <3 zapraszam serdecznie do czytania i komentowania.
Wooow, super!
OdpowiedzUsuńPrzyjęcie na urodziny było mega! No i chyba prezent też :D
Tyle czekałam na ten rozdział! Myślałam, że Katniss dostała jakiegoś ataku paniki, jak Annie, a tu wszystko dobrze. :D
Czekam na kolejny! ;D
PiŻW!
Super ❤❤
OdpowiedzUsuńNareszcie! Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńFajny :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, ale nie wiem czemu ale mam przeczucie, że w następnym rozdziale wydarzy się coś związanego z tym motocyklem :/
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? Bo długo już nic nie było=(
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńMrrrrr 😂😂😂😂😂😊☺☺☺☺😍😍😍😍 przejeżdżka.... Czekam!!!?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń