wtorek, 24 listopada 2015

Notka informacyjna!

Witam wszystkich bardzo serdecznie!Postanowiłam zacząć pisać bloga o Joshifer <3.Tutaj w linku jest informacja na temat bloga http://joshifermockingjay.blogspot.com/
Czekam na wasze opinie w komentarzach na tamtym blogu.Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego wieczoru.

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 11.Ratunek

Przepraszam was wszystkich za tak długą nieobecność ale mam ostatnio dużo pracy.Tak więc dziś kolejny rozdział,zapraszam was wszystkich do czytania i komentowania.Każda wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna. Rozdział dedykuję Weronice Pataj .Pozdrawiam Aaliyah Hunger Games.


-Jeżeli tylko chcesz to z miłą chęcią-uśmiecha się do mnie ciepło.
Chłopak chwyta mnie za rękę i idzie ze mną do mojego domu.Gdy tylko wchodzimy za nim postanowię ugryźć się w język krzyczę na mamę.
-Ktoś próbował nas zabić!-wrzeszczę na nią.
Moja mama przewraca duży, biały wazon na komodzie,który po zetknięciu z podłogą rozsypuje się na miliony małych kawałków.

-Matko nic wam się nie stało?-skrzeczy podbiegając do nas.
-Nie nic nam nie jest ale znów będziemy musieli jechać do Kapitolu tylko,że teraz do Paylor.
-Musicie o tym niezwłocznie powiadomić panią prezydent.Nic wam nie jest?-mama ogląda nas z każdej strony.
-Tak musimy tylko,że to jej sprawka.
-Co takiego?Jak to możliwe?Przecież Paylor jest porządną ,dobrą kobietą i nie chciałaby wam zrobić krzywdy a tym bardziej zabić to niedorzeczne kochanie.
-Mamo!!To jej sprawka to ona kazała nas przejechać!Gale wszystko mi opowiedział wiem do czego ona jest zdolna-wycieram łzę z policzka.
-Kochanie nie płacz.
-Katniss nie płacz proszę już wszystko będzie dobrze,jutro tam pojadę-mówi ciepło Peeta.
-Ktoś po raz kolejny chce nas zabić jak mam nie płakać.
-Kochanie ty jesteś tego pewna,że to ona?Proszę nie płacz-kładzie rękę na moim ramieniu.
 -Tak jestem!-krzyczę i odtrącam jej rękę.
-Proszę nie krzycz -Peeta obejmuje mnie ramieniem.
-Peeta jak mam nie krzyczeć?Ja się boję o własne i wasze życie-wybucham płaczem.
-Chodźmy lepiej się położyć,musisz odpocząć.
-Peeta dobrze mówi kochanie,jutro porozmawiamy o tym na spokojnie,dobrze,że nic wam się nie stało.
-Powiadomię jeszcze Haymitcha i za chwilę do ciebie przyjdę dobrze?
-Dobrze.
Peeta całuje mnie w czoło i idzie do domu Haymitcha,mama patrzy na mnie przestraszona i nie potrafi wydusić z siebie żadnego słowa.Podchodzi do mnie i mocno mnie przytula.
-Kochanie jak dobrze,że nic ci nie jest.
-Nagle się martwisz o mnie?-prycham.
-Kochanie przepraszam,że cię zostawiłam już ci mówiłam co wtedy myślałam.
-Nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać.Idę do siebie.
-Dobranoc kochanie.
Nie odzywam się do mamy tylko idę szybko po schodach na górę.Jestem na nią za bardzo zła,że nadal nie potrafi się ze mną zgodzić w żadnej sprawie.Zawsze kiedy mówię jej cokolwiek to ona zawsze mów coś całkiem odwrotnego.Nie potrafię z nią rozmawiać,każda nasza rozmowa kończy się kłótnią i niczym dobrym.Może lepiej by było  gdyby wyjechała.

-Jutro jedziemy do Kapitolu-mówi blondyn wchodząc do pokoju.
-Muszę się z nią rozmówić jutro.
-Ty zostaniesz w domu.
-Nie!Nie ma mowy Peeta.
-Przecież chciała nas zabić, ona jest nieobliczalna.Nie pozwolę aby coś ci się stało Katniss.
-Pojadę tam czy ci się to podoba czy nie.
-Nie pozwolę ci,jeśli coś się stan.....
-Peeta nic mi się nie stanie,jadę z wami-przerywam mu.
-Katniss....
-Będę na siebie uważać,nie traktuj mnie jak małe dziecko.Co ty sobie myślisz,że nie dam sobie rady.Dałam sobie rady na igrzyskach to dam sobie rady z Paylor.
Odwracam się bokiem do chłopaka na łóżku.
-Proszę nie złość się na mnie,ja tylko cię o ciebie martwię,po prostu nie chcę aby coś ci się stało bo cię kocham-ostatnie słowo mówi ledwo słyszalnym głosem.
Niemal odruchowo się do niego odwracam i patrzę w jego błękitne oczy.Patrzy na mnie wyczekująco z lekkim uśmiechem,ja podnoszę się delikatnie i całuję go czule w usta.Chłopak uśmiecha się do mnie figlarnie po czym ja zaczynam cicho się śmiać.Nie wiem co bym zrobiła bez niego,on jest tak dobrym,ciepłym człowiekiem,że po prostu nie da mu się oprzeć .Kocham go najbardziej na świecie.
Peeta obejmuje mnie swoimi szerokimi ramionami i przykrywa nas kołdrą .Całuje mnie w czoło a ja odwracam się twarzą do niego
-Kocham cię.
-Zawsze-szepcze po czym zasypiam wtulona w jego ramiona.



Jestem w swoim starym domu,dookoła nie widzę nikogo,jestem całkiem sama.Opieram się o stare drewniane krzesło w kuchni.Rozglądam się po niej i widzę na stole stare zdjęcie mojego taty oraz perłę od Peety,którą dał mi na Ćwierćwieczu Poskromienia.Biorę do ręki zdjęcie taty i przecieram palcem zakurzoną powierzchnię po czym przyglądam się zdjęciu.Mija kilka sekund gdy czuję,że zdjęcie rozsypuje się w drobny mak i spada na starą popękaną drewnianą podłogę.Szybko biorę do ręki perłę od chłopaka i przyciskam ją do swoich ust.Ona tak samo jak zdjęcie mojego taty rozsypuje się a jej resztki spadają na podłogę.Wstaję z krzesła i wychodzę na zewnątrz.Rozglądam się dookoła i idę w stronę starej  kopalni i zatrzymuje się obok tłumu patrzących na nią ludzi.
Obserwuję ich jak oni patrzą na górników wchodzących do kopalni.Przedzieram się przez tłum i dostaję szoku.Widzę Peetę oraz mojego tatę wchodzących do środka.
Krzyczę na nich lecz oni mnie nie słyszą i wchodzą do środka.Podbiegam do wejścia i siła uderzenia rzuca mną o jakieś 5 metrów do tyłu.Czuję ból,który przechodzi przez całe moje ciało,nie mogę się ruszyć,wokół mnie biegają ludzie uciekający w popłochu,słyszę krzyk kobiety obok siebie.
-Oni nie żyją!Zginęli!
-Oni nigdy już nie wrócą.
Zaczynam krzyczeć i rzucać się po łóżku,wybucham niekontrolowanym płaczem.
Ktoś obejmuje mnie i mówi,że to tylko koszmar,na początku nie rozpoznaję tego głosu dopiero po chwili orientuję się,że to Peeta.
-Katniss to tylko sen,jestem przy tobie nie bój się.
-Ty żyjesz-szepczę.
-Oczywiście,że tak Kat...
-Zginąłeś w kopalni razem z tatą-mówię przez szloch.
-To tylko koszmar jestem tutaj przy tobie nie bój się-całuje mnie w policzek.
-Ale to było takie prawdziwe Peeta- krztuszę się łzami.
-Cii Katniss to tylko zły sen.Jestem tutaj przy tobie-przytula się do mnie mocniej.


Budzę się wczesnym rankiem,obracam się i nie widzę Peety.Dotykam dłonią miejsce w,którym leżał,które już zdążyło wystygnąć co oznacza,że musiał wstać już jakiś czas temu.Niechętnie wstaję z łóżka i idę do łazienki wziąć prysznic.Następnie otwieram szafę i wyciągam z niej pomarańczowy bawełniany sweter oraz białe spodnie.Otwieram drzwi od sypialni i do moich nozdrzy dostaje się aromat pieczonych bułek serowych.Zbiegam ze schodów i wbiegam do kuchni z,której wydobywa się ten piękny zapach.
Peeta z uśmiechem na twarzy pomaga mamie robić ciasto.Stoją naprzeciwko siebie i śmieją się do siebie.To jest nieprawdopodobne,mama rozmawia z Peetą i na dodatek razem się z nim śmieje?Jeszcze wczoraj myślała,że jestem z Gale'm a tu proszę bardzo.Postanawiam nie mówić nic o tym Peecie,żeby nie potrzebnie się nią przejmował,odłożę tę rozmowę z mamą na potem.
-Dzieńdobry
-Dzieńdobry kochanie.
-Dzieńdobry.
-Jak się spało?-pytam chłopaka.
-Z tobą?Cudownie- uśmiecha się figlarnie, podchodzi i całuje mnie w policzek.A tobie?
-Mi również,co to za piękny zapach?
-Bułeczki serowe?Chcesz skosztować?

-Oczywiście-uśmiecham się i siadam na krześle obok mamy.
-Proszę,twoja mama mi pomogła.
Biorę do ręki ciepłą bułeczkę i daję ją do ust.
-Jest przepyszna.
 Delektowanie się bułeczką nie jest mi dane ponieważ do naszej kuchni wchodzi Haymitch.
-Szykujcie się,poduszkowiec już tu będzie.
-Chodź Katniss.
Idę za Peetą,ubieramy kurtki i buty i wychodzimy na dwór.Na dworze zrobiło się całkiem ciepło mimo wczorajszej chłodnej nocy.Teraz świeci słońce i nie ma śladu po śniegu.
-Cholera zapomniałem wyłączyć piekarnik.
-Moja mama go wyłączy.
-Dajcie mi minutkę za raz wrócę.
Peeta wraca do domu a ja idę za Haymitchem do bramy .
-Skarbie zgadnij kto jeszcze z nami poleci.
-Nie mam pojęcia,mów.
-Cześć Kotna.
Odwracam się i widzę Gale'a ubranego prawie całego na czarno z wyjątkiem grubej szarej bluzy,która trzyma w dłoni.
-Nie mów,że jedziesz z nami.
-Muszę się z nią rozprawić.
Peeta podchodzi do nas i patrzy z zdezorientowaną miną na mnie i na Gale'a.
-Cześć Mellark.
-Cześć-mówi niepewnym głosem.
-Poduszkowiec już jest chodźmy-pokazuje ręką Abernathy.
Siadam w poduszkowcu między Peetą a Gale'm.Towarzyszy mi bardzo dziwne uczucie gdy siedzę między nimi,Gale to mój dobry przyjaciel z,którym byłam kiedyś bardzo blisko ...aż za bardzo co doprowadziło,że kilka razy się z nim całowałam natomiast Peeta to mój ukochany,którego kiedyś nie cierpiałam,nie chciałam mieć z nim nic do czynienia a teraz kocham go całym sercem i oddałabym za niego życie.Wiem,że on nadal jest zazdrosny o Gale'a kiedy z nim jestem i z nim rozmawiam chociaż nic nie czuję do bruneta,wiem też,że on nadal go nie lubi i nie chce z nim rozmawiać ale może kiedyś zmieni do niego nastawienie kiedy lepiej go pozna lub uda mi się go jakoś przekonać.Obserwuję blondyna,który nerwowo strzela palcami co oznacza,że jest na coś zły ale nie daje tego po sobie poznać poza tym jednym szczegółem.Kiedy wrócimy muszę z nim poważnie porozmawiać.

Idziemy razem za Haymitchem do domu prezydenta.Cały budynek pokryty jest ciemnoszarą farbą powodując,że wygląda odstraszająco.Wokół budynku nie ma praktycznie niczego oprócz wysuszonej trawy,nie ma tu żadnych fontann czy drzew jak to było za prezydentury Snowa.Czuję się tu nieswojo,najchętniej bym stąd uciekła ale muszę załatwić sprawę z Paylor.Gdy podchodzimy bliżej dostrzegam,że wszystkie okna są również w kolorze szarym lub są niemyte od bardzo dawna.Drzwi otwierają nam dwaj ochroniarze Paylor bardzo dobrze zbudowani mężczyźni z czarnymi okularami i słuchawkami w uszach.
-My do pani prezydent-informuje ich Haymitch.
-Proszę za mną- odpowiada jeden z nich.
Idziemy na mężczyzną na drugie piętro budynku kierując się do gabinetu Paylor.Wnętrze budynku także pokryte jest szarą warstwą farby tylko schody są koloru ciemno brązowego,na suficie wiszą ogromne,ciężkie ciemnoszare lampy oświetlające długie korytarze. 
-My tam pójdziemy a ty zostań tutaj z Haymitchem.
-Nie ma mowy idę z wami.
-Mellark mówi dobrze ona jest nieobliczalna,może ci się coś stać Kotna.
-Ale..-nie kończę ponieważ Peeta mnie całuje.
-Katniss wrócimy za chwilę,nic nam nie będzie obiecuje.
-No dobra-mówię zrezygnowana.
Gale razem z blondynem wchodzą do gabinetu Paylor i zamykają drzwi.W okół nas panuje idealna cisza,nie słychać praktycznie nic oprócz oddechów Haymitcha.Mijają kolejne minuty,ja żeby się czymś zająć obgryzam nerwowo paznokcie natomiast Haymitch co jakiś czas popija bimber z małej buteleczki.
Ciszę przerywa głośny krzyk Gale'a.
-Mellark uważaj!-słyszę strzał z pistoletu.
Wstaję jak poparzona i rzucam się na drzwi.
-Peeta!!-wydzieram się na całe gardło z przerażenia .
-Katniss nie!!-wrzeszczy na mnie Haymitch.
-Odwal się stary idioto muszę im pomóc-próbuję otworzyć drzwi lecz Haymitch odciąga mnie od drzwi i wchodzi pierwszy do pomieszczenia.
Najszybciej jak potrafię wbiegam do pomieszczenia i potrącam przy tym Haymitcha,widzę stojącego na środku oszołomionego Peetę i leżącego na podłodze krwawiącego z prawej piersi Gale'a,Paylor trzyma pistolet w kierunku Peety i patrzy na nas nieobecnym wzrokiem.
-Katniss natychmiast stąd wyj....-mówi Haymitch gdy widzi Paylor.
-Nigdy mnie nie dostaniecie-cedzi przez zęby Paylor.
-Co ty zrobiłaś??Jak mogłaś go postrzelić ty wariatko!!
-To jest wasza wina!-krzyczy
-Co takiego???My nic tobie nie zrobiliśmy-mówię przez łzy.
-Katniss- szepcze prawie nieprzytomny Gale.
Klękam obok krwawiącego bruneta i chwytam go mocno za rękę.
-Haymitch zawołaj pomoc-mówi Peeta.
Haymitch wybiega jak poparzony z pomieszczenia.
-Wy nic nie rozumiecie prawda?!!-wrzeszczy na nas Paylor.
-Czego od nas chcesz Paylor?Dlaczego chciałaś mnie postrzelić?
-Wy jesteście wszędzie!Każdy mówi tylko o was a mną nikt się nie przejmuje!!Gdziekolwiek spojrzę tam jesteście wy albo ktoś o was gada!Macie mnie wszyscy gdzieś,dlatego popamiętacie mnie sku*****ny!!Musicie zginąć!A ty będziesz pierwszy!-kieruje broń w stronę Peety.
-Nieee!-krzyczę.
-Jakieś ostatnie życzenie Mellark?
Do pomieszczenia wbiegają żołnierze Paylor,ubrani w kaski,kamizelki kuloodporne z pistoletami wymierzonymi w jej głowę.
-Odłóż broń natychmiast!!-krzyczą na nią.
-Jestem prezydentem macie się mnie słuchać!Macie zastrzelić Mellarka a potem Everdeen.
-Odłóż broń Paylor,koniec zabawy.
-Zamknijcie się!Macie ich zastrzelić to rozkaz.
-Nie ma mowy,odłóż broń bo my strzelimy do ciebie pierwsi!
-Nie dorwiecie mnie żywcem,zastrzelę się pierwsza niż mnie złapiecie.
-Paylor odłóż tą cholerną broń zanim komuś jeszcze stanie się krzywda.
Żołnierze podnoszą Gale'a i wynoszą go z pomieszczenia.
-Paylor to jest ostatnie ostrzeżenie.Odłóż tą broń.
-Idioci-kieruje pistolet do swojej głowy i strzela.
Pada na ziemię z jej czaszki spływa ciepła czerwona krew.Jej oczy jak były tak zostały nieobecne.
-Katniss-Peeta podbiega do mnie i mocno mnie przytula.
-Jak dobrze,że nic ci nie jest-płaczę.
-Gale uratował mi życie.
Niemożliwe.Gale uratował Peetę,którego nigdy nie lubił.Zawsze był do niego wrogo nastawiony a teraz ratuje mu życie?To jest niemożliwe jak on mógł się poświęcić dla Peety ryzykując swoim własnym życiem.Może jednak faktycznie źle go oceniłam,może on się naprawdę zmienił i chce dla nas wszystkich dobra?Muszę się z nim jak najszybciej zobaczyć i być z nim.
Razem z Peetą i Haymitchem wychodzimy i kierujemy się w kierunku schodów.
Zbiegam z nich prawie,że lecąc gdy widzę jak wynoszą Gale'a na zewnątrz do karetki.
Peeta razem z Haymitchem biegną za mną próbując mnie dogonić.Wybiegam na zewnątrz i podbiegam do ratowników i niemalże wybucham płaczem.
-Co z nim?-pytam zdenerwowana.
-Jest w ciężkim stanie musimy go jak najszybciej zabrać do szpitala. 
-Jadę z nim-spoglądam na Peete.
-Ja również,uratował mi życie -Peeta chwyta mnie za rękę i wchodzimy do ambulansu.
Gale leży na noszach podłączony do jakichś urządzeń,których nazw nie znam.Na szczęście szpital nie znajduje się daleko i po kilku minutach jesteśmy już na miejscu.
 Wysiadamy z samochodu i idziemy za pielęgniarkami ,które wiozą Gale'a  kilka pięter do góry na salę operacyjną.Jest to bardzo męczące,najchętniej nie szłabym dalej ale jestem to winna Galeowi za uratowanie życia Peecie.Nigdy mu się za to nie odwdzięczę.
Pielęgniarki zawożą Gale'a na salę operacyjną a my razem z Peetą siadamy na krzesłach i czekamy na informację od lekarzy.Długą ciszę przerywa Peeta.
-On mnie uratował-szepcze.

I jak podobał wam się ten rozdział?









środa, 4 listopada 2015

Rozdział 10.Kino

Dziś obiecany rozdział!Zapraszam wszystkich do czytania i komentowania.Ten rozdział jest dla Gabrysi Wronki.Pozdrawiam Aaliyah Hunger Games.


-Nigdy nie byłam w kinie
-Ja też dlatego pójdziemy-całuje mnie w policzek.
-Dobrze to ja idę się ubrać-uśmiecham się do chłopaka.
-Ja też,to widzimy się za 20 minut przed twoim domem.
Ubieram się i wychodzę z domu blondyna i kieruję się do swojego.Szybko wchodzę po schodach i idę do swojego pokoju.Tam otwieram dużą szafę i zaczynam szukać odpowiednich ubrań na wyjście do kina.Ubieram się w ciemną fioletową bluzkę z dość dużym dekoltem z rękawami do łokci i czarne obcisłe spodnie.Na rzęsy nakładam tusz i odrobinę pudru na policzki.Schodzę po schodach i wchodzę do spiżarni w,której znajduje się mama by powiedzieć jej,że wychodzę.
-Mamo wychodzę do kina-oznajmiam.
-Cieszę się,że z Gale'm się pogodziliście.Pozdrów go i życzę wam miłego wieczoru.
-Ale ja nie idę z Gale'm.
-To z kim w takim razie?
-Z Peetą.
Mama jest wyraźnie zakłopotana moją odpowiedzią.To fakt,że pogodziłam się z Gale'm ale dlaczego ona myśli,że idę z nim do kina?Przecież ona doskonale wie,że on ma dziewczynę,cholera jasna wiedziałam,że o czymś zapomniałam jej to powiedzieć.
-Z Peetą?-pyta zszokowana.
-Tak z nim.Gale ma dziewczynę i z nią może chodzić do kina.
-Myślałam,że wy jesteście.....
Przerywam mamie
-Zwariowałaś?!My nigdy nie będziemy razem,doskonale o tym wiesz-podnoszę głos na mamę.
-To Gale ma dziewczynę?-pyta zdziwiona.
-Tak,teraz ci to powiedziałam.Jak mogłaś pomyśleć,że ja jestem z nim-prycham.
-Katniss.....
-Wychodzę-otwieram drzwi i wychodzę na zewnątrz.
Tego już za wiele,zawiodłam się na mamie,jak ona mogła pomyśleć,że ja jestem z Gale'm?My jesteśmy tylko przyjaciółmi o ile można nas tak w ogóle nazwać.On zresztą ma dziewczynę,którą kocha a ja mam ....Peete.Kiedy o nim pomyślę momentalnie się uśmiecham.Podchodzę do chłopaka stojącego przy bramie.
-Gotowa?-mówi z entuzjazmem.
-Oczywiście.
Peeta chwyta mnie za rękę i idziemy przed siebie.Idziemy wieloma uliczkami na,których znajdują się resztki śniegu co oznacza,że powoli idzie wiosna moja ulubiona pora roku.Wszystko obudzi się ze snu zimowego,kwiaty zaczną rosnąć i będzie coraz cieplej.Będę mogła iść do lasu nie martwiąc się o swoje zmarznięte ręce,przemoczone ubrania czy myśliwskie obuwie.
Za niecałe 30 minut jesteśmy przed kinem.Jest ono ogromne tak samo jak ten supermarket w,którym przez swoją nieuwagę się zgubiłam.Cały budynek pokryty jest kolorem pomarańczowym,żeby dobrze rzucał się w oczy,przed nim znajduje się parking prawie cały zapełniony.
Wchodzimy do środka,jest tu pełno ludzi w różnym wieku,przy każdej kasie są duże kolejki co znaczy,że kino cieczy się dużą popularnością.Patrzymy z blondynem na godziny rozpoczęcia seansów.Mamy do wyboru dwa filmy,komedię romantyczną i horror o wampirach.Peeta upierał się przy horrorze ale zmienił zdanie gdy zrobiłam maślane oczy i pocałowałam go czule,natychmiastowo poszliśmy w stronę kolejki.
Po drodze zderzam się z blond kobietą,która ma połowę głowy ogoloną na łyso a na drugiej połowie włosy do połowy pleców.
-Przepraszam nie zauważyłam pani-mówi kobieta.
-Ja również.
-Katniss?-kobieta podnosi głowę i patrzy na mnie .
-Cressida?To ty nie poznałam cię przez tą fryzurę-pokazuję ręką na jej włosy.
-Musiałam coś zrobić z tą łysą głową,całkiem nieźle sprawują się te sztuczne włosy-poprawia włosy.
-Wyglądają jak prawdziwe,co ty tu robisz?
-Przyjechałam na premierę nowego filmu mojego przyjaciela.Byłam tu tylko przejazdem ale mam trochę czasu to postanowiłam wpaść do kina i go zobaczyć.
-To świetnie.Co to za film?
-Królowa Potępionych,to ten horror-pokazuje plakat palcem.
-Mieliśmy iść na niego ale no Katniss postawiła na swoim i idziemy na komedię.
-A tak z innej beczki to bardzo was przepraszam,że nie zadzwoniłam,że przyjechałam ale nie miałam pojęcia,że będę mieć trochę wolnego czasu.
-Nic nie szkodzi.
-To chodźmy na ten horror-proponuję.
-Nie idziemy na komedię?-mówi przez uśmiech chłopak.
-Nie-pokazuję mu język i śmieję się do niego.
-Jakie wy jesteście zmienne.
-Wcale nie-udaję poirytowaną.
-Dobrze, dobrze chodźmy już.
-Dokończymy tę rozmowę jak pójdziemy do domu mój drogi-wskazuje na niego palcem.
Cressida śmieję się z nas i idzie kupić 3 bilety na horror a my w tym czasie kupujemy picie i popcorn.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę,Cressida każe Peecie pozdrowić kuzyna i pochwalić go za świetne pączki następnie wchodzimy na salę i zajmujemy miejsca.Praktycznie przez cały film rzucamy się razem z Peetą popcornem,karmimy się lub rozmawiamy.Próbujemy zwrócić na siebie uwagę Cressidy i rzucamy w nią popcornem lecz ona ani drgnie,jest tak zafascynowana filmem,że nawet gdyby się paliło to nie zwróciłaby na to uwagi.Po półtorej godzinie wychodzimy z sali i siadamy na krzesłach.
-I jak wam się podobał?
-Mi się nawet podobał.
-Mi też-kłamię ponieważ nic nie wiem co działo się w filmie.
-A jaka wam się scena najbardziej podobała?Bo mi kiedy Akasha weszła do klubu i zabiła wampiry.Świetna scena,efekty genialne i oczywiście dużo krwi.
-Nam także-odpowiadamy równocześnie.
-Nie musicie kłamać,byliście bardziej zajęci sobą.
-Wcale,że nie.
-Katniss proszę nie okłamujmy się przecież dobrze widzę,że nie możecie się sobą nacieszyć.
Zaczynam się rumienić,próbuję to jakoś zamaskować ale i tak Peeta i Cressida to zauważyli.
-Ale i tak dziękuję,że ze mną poszliście.Miło było was znów zobaczyć.Kiedy tylko będę miała wolne to zaproszę was do siebie na kilka dni.Co wy na to?
-Z miłą chęcią-odpowiada jej Peeta.
Żegnamy się z Cressidą i idziemy w stronę domu.Trzymamy się za ręce i żartujemy przez całą drogę.
Słyszę warkot silnika samochodu mimo dużej odległości słyszę,że pojazd jedzie bardzo szybko.Odwracam się i widzę jak samochód jedzie w naszą stronę,robimy kilka kroków a Peeta ponownie się obraca i krzyczy.

-Katniss uważaj!!!!- krzyczy,chwyta mnie z ręce i rzuca się ze mną na rząd kubłów ze śmieciami.

Ląduję twarzą na chłopaku i nieruchomieję,nie potrafię się ruszyć jestem za bardzo zszokowana Rozpędzone auto uderza w kilka kubłów na szczęście nie we wszystkie.Słyszę syk zapalanych petard i głos oddalającego się auta.Widzę dym,nie mija kilka sekund a tracę słuch,huk petard powoduje,że nie słyszę praktycznie nic.Peeta próbuje wstać i mówi coś do mnie lecz ja nic nie słyszę tylko dzwonienie w uszach.Chłopak pomaga mi wstać,rozgląda się dookoła i przytula mnie.Tkwię w jego przez uścisku dobre 5 minut,odzywam się do niego dopiero gdy zaczynam cokolwiek słyszeć.

-Oni chcieli nas zabić-mówię głośno.
-Nic ci nie jest?-pyta przerażony Peeta.
-Nic tylko źle słyszę przez ten huk.A tobie nic nie jest?
-Kto tym razem chce nas zabić?-krzyczy chłopak i trzyma się za głowę.
-Paylor.
-Jak to ona?To niemożliwe-krzyczy Peeta.
Zaczynam tłumaczyć najspokojniej jak potrafię chłopakowi wszystko co usłyszałam od Gale'a,nie pomijam żadnego szczegółu.Mówię  jak zachowała się kiedy odmówił jej bycia ochroniarzem,co zrobiła swojej sekretarce i jaką jest teraz osobą.Po tym co usłyszałam od Gale'a całkowicie zmieniłam zdanie co do Paylor,myślałam,że jest dobrym człowiekiem a okazała się potworem,mordercą i Bóg wie czym jeszcze.Teraz wszyscy musimy się mieć na baczności,nigdy nie wiemy co może jej strzelić do głowy ona jest przecież nieobliczalnym człowiekiem.
Szybko idziemy w stronę naszych domów prawie,że biegnąc.Boimy się o swoje życie i o życie naszych bliskich,teraz wszyscy muszą się strzec i uważać.
-Może zostaniesz dziś u mnie?-pytam blondyna.

 I jak wam się podobał ten rozdział?Czekam na wasze opinie w komentarzach.Następny rozdział już niedługo.



   

  


wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 9.Odzyskałam cię.

Witam wszystkich!Dziś kolejny rozdział,zapraszam wszystkich do czytania i zostawienie komentarza z opinią na temat rozdziału.Przepraszam,że dodaję go dopiero teraz ale miałam problem z internetem,w wynagrodzenie wam czekania jutro dodam kolejny rozdział. Rozdział dedykuję Weronice Pataj.Życzę miłego czytania.Pozdrawiam Aaliyah Hunger Games.


Już mam zamiar nacisnąć na klamkę kiedy słyszę dźwięk przekręconego klucza.Drzwi się otwierają i widzę w nich Peetę.
-Cześć Katniss
-Cześć,mogę wejść?
-Oczywiście,wchodź-przepuszcza mnie w drzwiach.
Wchodzę do domu blondyna w,którym roznosi się aromat pieczonego chleba.Ściągam buty oraz kurtkę i kładę ją na wieszaku.
-Napijesz się czegoś ciepłego?-pyta troskliwym głosem.
-Może być kakao.
-Już się robi.
Wchodzę do pokoju gościnnego, siadam na miękkim fotelu koło okna i patrzę przez nie.Przyglądam się jak drobne płatki śniegu powoli opadają na dachy domów.Przymykam oczy i przypominam sobie tamten dzień parę lat temu kiedy byłam jeszcze bardzo mała.Tamten dzień wyglądał całkiem jak ten,tata przyszedł wcześniej z pracy w znakomitym humorze  i powiedział mi,że ma dla mnie niespodziankę i,że pokarze mi ją po obiedzie.Po skończonym obiedzie ubraliśmy się ciepło i wyszliśmy na dwór.Tam tata kazał mi zamknąć oczy a kiedy policzę do 20 mam je otworzyć.Gdy już skończyłam liczyć i otworzyłam oczy ukazały mi się pięknie ręcznie robione sanki w kolorze czerwonym.Nie mogłam wtedy uwierzyć własnym oczom,marzyłam wtedy o sankach a tata kiedy to usłyszał postanowił pracować codziennie o kilka godzin dłużej w kopalni aby móc mi je kupić.Podbiegłam wtedy do taty i rzuciłam mu  się na szyję.Tuliłam go z całych sił i mówiłam mu jak bardzo go kocham.On pocałował mnie w czoło i kazał mi usiąść na sankach,ponieważ chciał zabrać mnie na przejażdżkę.Byłam w tamtym momencie najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.Przez kilka godzin tata woził mnie na sankach i cieszył się razem ze mną.
Czuję na ramieniu ciepłą dłoń blondyna,obracam się w jego stronę i zauważam,że przygląda mi się już od dłuższej chwili.
-Twoje kakao-podaje mi kubek z ciepłym napojem.
-Dziękuję.
-O czym myślałaś?
-O tacie-odpowiadam bez żadnego zastanowienia.
-Tęsknisz za nim prawda?
-Każdego dnia.
Peeta nic nie mówi tylko patrzy na mnie.
-A ty tęsknisz za swoim?
-Cały czas- jego twarz posmutniała.
Do moich oczu napływają ciepłe łzy.Jest mi bardzo żal Peety.Stracił wszystkich,których kocha i na,których mu zależało.Stracił ich wszystkich na zawsze.Miesiąc temu stracił i mnie,ponieważ bałam mu się pomóc z błyszczącymi wspomnieniami.Wstaję z fotela i podchodzę do blondyna i mocno się do niego przytulam a on od razu obejmuje mnie swoimi szerokimi,silnymi ramionami.Kładę głowę na jego ramieniu i pozwalam łzą słynąć po moich policzkach.Peeta to zauważa i odrywa się ode mnie.
-Katniss dlaczego płaczesz?
-Przepraszam cię Peeta.
-Nie przepraszaj mnie.
-Jestem głupia,nie powinnam zostawiać cię tutaj samego z tym wszystkim-przytulam się do chłopaka a on ponownie mnie obejmuje.
-Nie wiedziałem co mam robić,wszystko błyszczało.Dopiero po kilku godzinach doszedłem do siebie,nie wiedziałem co zrobiłem,bałem się,że coś ci zrobiłem i gdzie jesteś.Pobiegłem do Haymitcha,powiedziałem mu wszystko co pamiętałem,potem zaczęli cię szukać a mnie wysłali na leczenie.Cały czas się o ciebie martwiłem bo wiedziałem,że to przeze mnie uciekłaś. 
-Tękniłam- szepcze mu do ucha.
-Ja za tobą też.Katniss...?
-Tak?
-Zaczniemy od nowa?
-Oczywiście-uśmiecham się do blondyna.
-Co stało się z tobą po tym...
-Uciekłam do lasu,potem zaatakowały mnie psy,Gale mnie uratował,zabrał mnie do chaty w lesie i tam się mną opiekował.Codziennie polowaliśmy.Poznałam jego dziewczynę Judy,pamiętasz ją?
-Ta blondyna z naszej klasy?
-Tak to ona.
-Wybaczyłaś mu wszystko?
-Tego ja sama nie wiem Peeta,wytłumaczył mi wszystko,starałam się go zrozumieć ale to co stało się z Prim jest niewybaczalne.
-Rozumiem ale cieszę się,że już jest jakiś postęp.
-A ja,że odzyskałam ciebie-uśmiecham się do blondyna.
Siadamy obok siebie na kanapie,Peeta skacze po kanałach i natrafia na komedię o dwóch mężczyznach,którzy żeby zmienić bieg wydarzeń proszę czarnoksiężnika aby przeniósł ich w czasie do chwili tamtego zdarzenia.Mężczyzna robi to o co go proszą ale popełnia błąd i nie dodaje odpowiedniego składniku i dwaj mężczyźni nie przenoszą się do przeszłości tylko do przyszłości.Dawno się tak nie uśmiałam,przy scenie picia wody z toalety razem z Peetą prawie posikaliśmy się ze śmiechu.Po świetnej komedii postanawiam podziękować za spędzony czas po czym żegnam się z nim i idę do swojego domu.
Wchodzę do swojego domu i idę prosto kieruję się do swojego pokoju.Rozpuszczam włosy i przebieram się w pidżamę,kładę się na łóżku i zasypiam.  
Dzisiejszej nocy spałam bez żadnych koszmarów.Przez cały tamten miesiąc każdej nocy nękały mnie koszmary wtedy Gale za wszelką cenę próbował mnie uspokoić lecz nigdy mu się to nie udawało.
Postanawiam iść do sklepu na nieduże zakupy.W sklepie spotykam Gale razem z Judy,wyglądają razem bardzo słodko,że prawie się rozklejam.Jestem szczęśliwa z ich szczęścia,że im się układa i,że planują razem wspólne życie.
Przychodzę do domu z niedużą torbą zakupów.Kładę torbę na stole i wyciągam jej zawartość.Mama przychodzi do kuchni i szykujemy razem śniadanie.Po śniadaniu idę do Peety go odwiedzić.
Wita mnie z uśmiechem na ustach i wpuszcza mnie do środka.Gdy już wchodzę do jego domu słyszę,że ma gości.
-Cześć Katniss- mówi wesoło Effie.
-Cześć
-Witaj ciemna maso.
-Co to za zgromadzenie?
-Planujemy wystrój pokoju dla dziecka-mówi z grymasem na twarzy Haymitch.
-Tak szybko?
-Lepiej wszystko mieć zaplanowane od początku.
-Effie się uparła- Haymitch pokazuje palcem na Effie.
-Słucham??Co ty powiedziałeś?-pyta poirytowana.
-Nic nic- Haymitch spuszcza głowę i milknie.
-Też tak sądzę.
Wszyscy wybuchamy śmiechem na widok miny zbitego psa Haymitcha.
-Effie znacie już płeć dziecka?
-Jeszcze nie,pojadę do ginekologa za jakieś 2 tygodnie.
-To dlaczego chcecie już planować pokój?Macie jeszcze 2 tygodnie czasu.
-Wiesz,że nasza kochana Effie lubi mieć wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik.
-Oczywiście,dlatego przyszliśmy zapytać Peetę czy pomoże nam pomalować pokój.
-A ty?-wskazuję głową Johannę.
-Tak wpadliśmy z Samem na kawę.A ty ciemna maso?
-Również.
-Mi się wydaje,że nie-puszcza do mnie oczko.
Siadam obok Peety przy stole i rozmawiamy z Effie,Haymitchem,Samem i Johanna.Wszystkim dopisują humory i miło spędzamy czas delektując się przepysznym czekoladowym ciastem upieczonym przez Peetę.
Po godzinie żegnamy się z Effie,Haymitchem,Johanną i Samem i siadamy razem w kuchni.
-Aż miło na nich patrzeć
-Może w końcu przestanie tyle pić.
-Boi się jej-blondyn cicho się śmieje.
Odwracam się do chłopaka i również zaczynam chichotać.
-Ładnie dziś wyglądasz.
-Dziękuję-uśmiecham się do Peety.
-Masz może ochotę mi pomóc?
-A w czym konkretnie?
-W pieczeniu pizzy dla Johanny.
-Ale ja nie umiem gotować.
-Razem jakoś damy radę-podaje mi swoją dłoń.
Peeta wyciąga wszystkie składniki i kładzie je na stole.Wyciąga dużą zieloną miskę i wsypuje do niej składniki a ja bacznie go obserwuję.Kiedy skończył już mieszać wszystkie składniki mówi mi,że teraz moja kolej aby uformować ciasto.Przecząco kręcę głową.
-To nie jest trudne-staje za moimi plecami i kładzie swoje silne dłonie na moich i powoli pomaga mi w formowaniu ciasta.Nie potrafię się skupić na tym o co prosił mnie blondyn.Kiedy czuję jego ciepło,zapach i dotyk momentalnie przestaję logicznie myśleć.Nie patrzę na to co robię tylko przyglądam się twarzy blondyna na moim ramieniu.Po dłuższej chwili to zauważa i przygląda mi się z figlarnym uśmiechem na ustach.Odwracam się twarzą do niego i patrzę w jego piękne błękitne oczy w,których momentalnie się zatapiam,podchodzę do niego bliżej i przytulam się do niego z całej siły.Kładzie dłoń na moim policzku i przyciąga mnie na długi czuły pocałunek.Kładę dłonie na jego kark a on obejmuje mnie w talii by pogłębić pocałunek.Po całym moim ciele rozchodzi się fala gorąca od czubka głowy po palce u stóp.Blondyn odrywa się ode mnie i patrzy mi prosto w oczy.
-Przepraszam.
-Ale za co ty mnie przepraszasz?
-Za ten pocałunek nie powinienem.
-A ja ci za niego dziękuję-uśmiecham się do chłopaka i całuję go delikatnie w policzek.
Dokańczamy razem pizzę dla Johanny i Sama i zanosimy im do domu,Johanna nazwała pizzę romantyczną kolacją dla dwojga chociaż ja uważam,że pizza jest potrawą mało romantyczną lecz o gustach się nie dyskutuje.Następnie kierujemy się do najbliższego supermarketu na duże zakupy.Jest on ogromny,nigdy nei byłam w takim sklepie dlatego robi on na mnie takie wielkie wrażenie.Są tu miliony półek,kas,koszyków,wózków i wiele innych rzeczy.W sklepie roi się od rodzin z  wrzeszczącymi dziećmi oraz starszymi osobami polującymi na promocje,Stwierdzam,że raczej nie będę częstym gościem takiego rodzaju sklepów.Spędzamy tu razem z Peeta dobre 2 godziny na szukaniu produktów co jest bardzo wyczerpujące ,na dodatek zgubiłam się i przez 30 minut szukałam Peety między pułkami.Po zakupach idziemy prosto do domu blondyna i zaczynamy wypakowywać wszystko z toreb i wkładanie do szafek. 
Gdy prawie kończymy pracę blondyn podchodzi do mnie i składa mi propozycję.
-Co powiesz,żebyśmy wybrali się dziś do kina?-pyta mnie z uśmiechem na twarzy.