sobota, 3 września 2016

Rozdział 18.

Kolejny rozdział.Jak zawsze zapraszam do czytania i komentowania,a przede wszystkim komentowania,ponieważ wiecie wasze opinie są dla mnie bardzo ważne.Pozdrawiam was gorąco :).

Przewracam się z boku na bok. Ta bezczynność i niemoc doprowadza mnie do szału. Znowu zaczynam płakać. Tym razem jednak ciszej.

Potrzebuję kilkunastu minut, by dojść do siebie. O ile dojście do siebie oznacza przejście płaczu i histerii w głęboki szloch. Na razie nie mogę liczyć na nic lepszego. Nakrywam się kołdrą i wtulam twarz w poduszkę. Ze złością próbuję zasnąć,lecz nie jest mi to dane,słyszę pukanie do drzwi.

Ocieram łzy z policzków, podpieram się rękoma i delikatnie podnoszę się z łóżka.

Anie wchodzi do pokoju z tacką kanapek i gorącą herbatą,kładzie je na stoliku nocnym, po czym siada obok mnie na łóżku.

-Katniss,proszę powiedz mi co się stało-gładzi mnie ręką po ramieniu.

Przez dłuższą chwilę milczę,staram się nad sobą zapanować, aby nie wybuchnąć płaczem i nie popaść w kolejną histerię.

-Peeta- zacinam się-on mnie zdradził-dokańczam po chwili.

-Peeta? Przecież to niemożliwe Katniss.

-Możliwe!-podnoszę na nią głos.

-Widziałam ich jak tulą się do siebie nadzy na łóżku-szlocham.

-Katniss tak mi przykro-wzdycha.

-Mi też jest przykro-mówię przez łzy.

Po chwili ciszy spoglądam na Annie.

-Mogę pobyć sama?-ocieram łzy.

-Oczywiście,gdybyś czegoś potrzebowała, to mnie zawołaj.

Nie odzywam się ,tylko nakrywam się kołdrą i odwracam się od niej.

Anie wychodzi z pomieszczenia,a ja zamykam powieki, starając się zasnąć.

Sen nie jest mi dany, dzisiejszy dzień jest bardzo słoneczny i denerwuje mnie jak nigdy wcześniej.

Powoli podnoszę się z łóżka i zasuwam rolety powodując,że w pokoju jest ciemno jak w nocy.

Ponownie kładę się na łóżku i nakrywam się kołdrą, zamykam oczy i oczekuję na sen.

Katniss!-rozlega się krzyk, tak głośny, że prawie rozdziera mi bębenki. Rozpoznałabym go na końcu świata. W jednej chwili Peeta podbiega do mnie i unosi do góry, przytula mnie do siebie i całuje w policzek. Patrzy na mnie swoimi pięknymi błękitnymi tęczówkami,w których się zakochałam. Delikatnie przejeżdża dłonią po moim policzku,co powoduje,że przez moje ciało przechodzi dreszcz.

Powoli zbliża swoje usta do moich,wtedy dostrzegam,że coś jest nie tak.

Jego piękne błękitne oczy zmieniają kolor na brązowy,na jego ciele zaczyna pojawiać się sierść,z jego palców zaczynają wyrastać paznokcie jak u wilka.

Oddalam się od niego, opieram się plecami o zieloną ścianę.Z mojego chłopca z chlebem nie pozostało nic, kompletnie nic.Teraz jest ohydnym zmiechem patrzącym na mnie z nienawiścią.Przymierza się do ataku, zbliża się do mnie, głośno sapiąc.

-Peeta-mówię przerażona.



Podchodzi coraz bliżej.

-Peeta,ty nie jesteś zmiechem.

Nie reaguje ,tylko rzuca się na mnie z zębami.Zdziera moją skórę swoimi ogromnymi pazurami,zęby zaciska na mojej szyi.

Czuję jak ciepła krew, leje się strumieniami po moim ciele.

Budzę się z wrzaskiem,pot oblewa całe moje ciało,nie potrafię opanować drgawek. Odgarniam drżącymi rękami włosy, które przykleiły się do mojego czoła. Rozglądam się po ciemnym pokoju,przez dłuższą chwilę siedzę na miękkim materacu ,wpatrując się w przestrzeń, próbując się uspokoić.
-To był tylko sen Katniss- mówię cicho.

-To nie sen,Peeta jest zmiechem- mówię sama do siebie.