środa, 16 września 2015

Rozdział 3.Zależy mi na tobie

Po dość długiej przerwie napisałam kolejny rozdział.Życzę miłego czytania,za wszelkie błędy przepraszam.
Zapraszam do komentowania ;3

Po dość długiej podróży przez zaśnieżone ulice miasta docieramy do szpitala.Kiedy tylko przekraczamy próg oszklonych drzwi szpitala podchodzi do nas średniego wzrostu pielęgniarka z wózkiem i każe mi na nim usiąść bym się nie przemęczała.
Kategorycznie jej odmawiam i idę przed siebie. Peeta podbiega do mnie i chwyta mnie mocno za prawą dłoń.
- Katniss proszę cię usiądź,nie możesz się przemęczać-mówi głośno Peeta.
-Dam radę iść sama,nie potrzebuję pomocy
-Ależ nalegam panno Everdeen,żeby pani usiadła- mówi spokojnym głosem pielęgniarka.
-Nie!-warczę.
-Katniss!Usiądź-krzyczy Peeta.
Piorunuję ich wzrokiem i idę przed siebie.
-Panno Everdeen niech pani usiądzie.

Czy oni nie rozumieją,że nie potrzebuję żadnej pomocy?Nie jestem śmiertelnie chora tylko spadłam z tych cholernych schodów.Nie potrzebuję żadnego ulgowego traktowania,sama potrafię dojść do sali.Ja nie jestem jakąś starą babcią,która nie może sama iść przez korytarz.

-Ogłuchliście?Nie musicie mi pomagać,dam sobie sama radę.

Ostatecznie Peeta i pielęgniarka dają za wygraną i idę sama o własnych siłach do wskazanej przez lekarzy sali.Tam jestem badana,by lekarze mogli ustalić czy coś mi dolega po upadku.
Po serii długich badań lekarze stwierdzają u mnie,że mam lekki wstrząs mózgu i muszę zostać 4 dni na obserwacji.
Idę  długim rozświetlonym korytarzem za pielęgniarką do mojej sali.Staram się nie patrzeć na ludzi na korytarzu,ponieważ gdy widzę ludzi chorych od razu robi mi się ich strasznie żal.Nienawidzę szpitali,one kojarzą mi się z bólem, cierpieniem,ze śmiercią i z wojną,którą przeżyłam.Przypomina mi się szpital w 13 w,którym musiałam przebywać gdy Peeta zacisnął ze wściekłością swoje silne dłonie na mojej szyi,ze zamiarem zabicia mnie.Przypominam sobie jak został zbombardowany szpital w dystrykcie ósmym,zginęło w nim mnóstwo ludzi.Kiedy o tym myślę robi mi się słabo.

Wchodzimy do mojej sali,jest ona blado różowa,posiada ona 4 okna z widokiem na panoramę miasta,2 łóżka w prawym i lewym kącie a przy nich małe półeczki i różne aparatury,których nazw nie znam.Średniego wzrostu pielęgniarka odwraca się w moją stronę po czym zwraca się do mnie;
-Panno Everdeen,pani łóżko znajduję się z lewej strony,proszę się położyć a ja przyniosę pani nową koszulę nocną.
Nie odpowiadam jej,idę do wskazanego łóżka,spoglądam na nie i od razu stwierdzam,że nie jest ono wygodne,stwierdzam to po grubości materaca.
Kiedy na nie siadam wiem,że miałam rację,pod cienkim materacem czuć wszystkie sprężyny,co powoduje,że jest ono niewygodne,postanawiam się położyć co skutkuje okropnym dla ucha skrzypieniem,ten okropny dźwięk pewnie słychać w obrębie 5 kilometrów.
Chwilę później przychodzi pielęgniarka wraz z Peetą,daje mi koszulę i zostawia nas samych w pomieszczeniu.
-Jak się czujesz?-pyta z troską w głosie.
Patrzę na niego i nie odzywam się, obracam głowę  w przeciwną stronę.
-Katniss co ci się znów dzieje?
-Nic mi nie jest,nie traktuj mnie jak obłożnie chorej,ja tylko spadłam z tych przeklętych schodów,nie umieram.
- To o to ci chodzi?Że martwię się o ciebie i o twoje zdrowie?Katniss mi zależy na tobie i nie wybaczył bym sobie gdyby coś ci się stało.Jesteś dla mnie ważna jak nikt inny.Przepraszam cię jeszcze raz za to,że się nie odzywałem  przez tak długi czas do ciebie,nie chciałem na ciebie naciskać, bałem się że mnie odrzucisz.Przepraszam.
-A ja proszę cię Peeta byś nie traktował mnie jak obłożnie chorą,bo nią nie jestem.Nic mi nie jest,jak coś mi będzie to ci o tym powiem.Dobrze?
-Dobrze Katniss-powiedział spokojnym głosem siadając na skrzypiącym łóżku.
-Mi też zależy na tobie.
Peeta podniósł na mnie wzrok a na jego twarzy pojawiło się wielkie zaskoczenie.
Patrzy na mnie jakby nie mógł uwierzyć,że wypowiedziałam te słowa do niego.
-Cieszę się Katniss, bardzo mi ciebie brakowało.

Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą,popatrzyłam w jego niebieskie oczy by zobaczyć czy mówi prawdę.Peeta uśmiechnął się do mnie a ja do niego po czym przytuliłam się do niego,on objął mnie swoimi silnymi ramionami i przyłożył swój policzek do moich włosów.Teraz mogę się nim nacieszyć,beztrosko wdychać jego zapach.

Pobyt w szpitalu ciągnął mi się niemiłosiernie długo,minuty stawały się długie jak godziny a ja siedziałam w sali, nie mogąc nigdzie wyjść.
Codziennie na szczęście  przychodził do mnie Peeta na kilka godzin,rozmawialiśmy a czasami spacerowaliśmy po szpitalnym korytarzu.
Z dnia na dzień czułam jak nasze wspólne relacje się poprawiają,coraz więcej rozmawialiśmy a kiedy miał wracać do domu,czułam,że już za nim tęsknie.

Dobrze,że te 4 dni już minęły,nareszcie mogę wrócić do swojego domu,cieszyć się ,że nie muszę jeść tych przeklętych papek bez smaku przygotowywanych przez kuchnię i leżeć całymi dniami w łóżku patrząc w śnieżnobiałe ściany bez Peety.
Teraz siedzę na kanapie i  czekam na Peetę i Haymitcha na recepcji.Przyglądam się pielęgniarce rozmawiającej z kimś przez telefon,nie słyszę co mówi,ponieważ jestem kilkanaście metrów od niej a na korytarzu jest dość dużo ludzi,którzy ze sobą rozmawiają co powoduje,że nic nie słyszę.
Biała kanapa na,której siedzę jest bardzo wygodna,jest tak miękka,że aż prawie nie czuć,że się na niej siedzi.
Po paru minutach obserwacji pielęgniarki na recepcję przychodzi Haymitch z Peeta. Podchodzą do recepcjonistki i pytają ją o mnie,ponieważ pokazuje ona głową w moją stronę. Odwracają się w moją stronę a na twarzy  Peety pojawia się szeroki,szczery uśmiech,ja również momentalnie się uśmiecham.Wstaję z wygodnej kanapy i idę w ich kierunku.
-Witaj skarbie-mówi przez uśmiech.
-Cześć Haymitch
-Jak ma się twoja głowa?-mówi podając mi swoją prawą dłoń
-Dobrze a twoja?-odpowiadam mu podając mu swoją dłoń.
-Również dobrze-uśmiecha się.
Peeta cicho się zaśmiał a Haymitch popatrzył na niego dziwnym spojrzeniem.
Obracam się do Peety a on rozchyla swoje silne ramiona a ja odruchowo się w nie wtulam.
-Tęskniłem za tobą-szepcze  do mojego ucha.
-Ja też tęskniłam.
- Proszę o to pani wypis-mówi pielęgniarka podchodząc do nas.
Odrywam się niechętnie od Peety i biorę wypis od pielęgniarki.
Peeta bierze moją torbę i idziemy razem z Haymitchem do samochodu na parkingu.
Po około godzinie drogi jesteśmy już przed moim domem.Wychodzimy z samochodu,ja i Peeta idziemy do mnie a Haymitch do siebie twierdząc,że idzie się napić za to,że wyszłam ze szpitala i nic mi nie jest.Wchodzimy z Peeta do mojego domu a moim oczom ukazuje się pięknie posprzątany dom,bez porozwalanych ubrań,śmieci,kartek i butelek.Mój dom,przeszedł ogromną metamorfozę ,jest nie do poznania,lśni czystością,wszystko jest dokładnie posprzątane jak nigdy dotąd.
-Peeta ty sam to posprzątałeś?-odwracam się do niego.
-Tak,miałaś tu niezły bałagan to postanowiłem coś z tym zrobić.
-Nie trzeba było,nie musiałeś.Dziękuję.
-Nie ma za co Katniss,chodź do kuchni musisz coś zjeść-chwyta mnie za rękę i prowadzi mnie do kuchni.
Moja kuchnia też przeszła małą metamorfozę,po podłodze nie walają się już szkła po butelkach,na karniszach wiszą piękne zielono-pomarańczowe zasłony a na stole leży pełno wypieków,które zapewne upiekł Peeta.
-Masz na coś ochotę?
- Na to pyszne ciasto-mówię wskazując palcem na leżące na stole ciasto czekoladowe.
-Już się robi-bierze nóż i kroi ciasto czekoladowe.
Po smacznym posiłku wstaję by pozmywać naczynia,lecz Peeta mnie zatrzymuje koło zlewu.
-Co ty robisz?
-Pozwól,że ja pozmywam naczynia-chwyta rękami talerze w moich dłoniach.
-Ty się napracowałeś i sam wszystko zrobiłeś więc pozwól mi chociaż umyć naczynia.
-Nalegam-uśmiecha się do mnie.
-Peeta proszę cię nie denerwuj mnie.
-Daj sobie pomóc ostatni raz co?-na jego twarzy pojawia się głupi uśmieszek.
-Niech ci już będzie-daję za wygraną bo nie chcę się z nim sprzeczać o umycie talerzy.
Siadam na stołku i obserwuję jak Peeta szybko myje talerze.
Po kilku minutach kończy mycie,obraca się w moją stronę i patrzy na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami.
-Co chciała byś teraz porobić?
-Sama nie wiem,ale muszę ci coś powiedzieć-wstaję z drewnianego stołka i podchodzę do Peety.'
-Coś się stało?Potrzebujesz czegoś?-pyta z troską w głosie.
-Peeta dziękuję ci za  to wszystko.
-Nie masz mi za co dziękować.
-Mylisz się mam za co.
Spoglądam w jego piękne błękitne tęczówki  i w momencie się w nich zatapiam.One są takie piękne,że mogła bym w nie patrzeć całymi dniami.
-Kocham cię Peeta.
-Ja też cię kocham,zawsze będę cię kochać.

Peeta bierze swoimi silnymi dłońmi moją twarz i przybliża ją do swojej i składa na moich ustach bardzo czuły pocałunek,który z upływem czasu robi się coraz bardziej namiętny.
Po moim ciele rozchodzi się fala gorąca,od czubka głowy po same końce palców u stóp.Od tak dawna nie całowałam jego ust jak zawsze ciepłych i czułych.Tęskniłam za nimi,za nim całym,za jego zapachem,pięknymi błękitnymi oczami,dotykiem.Teraz wiem,że on kocha mnie tak samo jak ja jego,wiem,że choćby nie wiem co się stało on zawsze będzie przy mnie bez względu na wszystko.Parę dni temu  myślałam całkowicie inaczej,że on chce o mnie zapomnieć,ułożyć sobie życie inaczej z kimś innym,ale myliłam się on cały czas mnie kochał,nie chciał na mnie naciskać bym nie zrobiła czegoś pochopnego.
Kto by pomyślał,że ten nieszczęsny upadek z moich schodów połączy na nowo mnie i Peete.
Nareszcie mam przy sobie swojego chłopca z chlebem.

-Mam jeszcze dla ciebie małą niespodziankę Katniss.






3 komentarze:

  1. Super! :) Czekam na następny i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej :3 Zrobiło się słodko!
    Wciąż są te same błędy. Językowe i stylistyczne szczególnie. Dużo powtórzeń. Słabe dialogi. Cóż, trening czyni mistrza!
    Katniss wydaje się być rozwydrzoną nastolatką. Proszę Cię, zmień jej zachowanie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko się zrobiłoo :3 Jest parę powtórzeń, ale mi to tam z lekka wisi xD Tak szczerze..Katniss zachowuje się jakby miała okres XDD Cóż to nieodłączna część życia każdej kobiety XD Rozdział świetny :) Życzę dużo wenyy :D

    OdpowiedzUsuń